Job / Praca

    SNMP prawde Ci powie.

    O tym, że protokół snmp do monitoringu sieci jest fajny i przydatny każdy administrator wie, obserwując wykresy utylizacji łącza, wykorzystania przestrzeni na storage’u itp.

    Można także podejść do snmp bardziej od strony finansowo-księgowej czy Business Intelligence.

    Od jakiegoś czas monitoruję jak szybko drukarki zużywają toner co pozwoliło na takie poprzerzucanie użytkowników, żeby zużycie toneru rozkładało się mniej więcej równomiernie na 3 drukarki:

    Drukarka nr 1

    Drukarka nr 2

    Drukarka nr 3

    Czyli toner średnio około 7 tygodni, screen z dziurą ma około 8 tygodni, ale dziura oznacz offline z powodu awarii więc nie bierzemy pod uwagę całego przedziału czasowego.

    Drugą rzeczą którą można monitorować i wysuwać jakieś wnioski (choćby statystyczne) to np ilość użytkowników zalogowanych do AS400, czyli pracujących w JDEdwards. Na przełomie roku można zaobserwować fajne rzeczy:

    AS400 - zalogowani użytkownicy

    W tygodniu 51 zaczął się exodus pracowników, w tygodniu 52 mamy minimum i ostatnie dwa dni pracujące nie ma prawie nikogo (święta), następnie tydzień 53 to powolne powroty, przerwa i od razu wracamy po sylwestrze w prawie pełnym składzie, aby od drugie dnia pracującego nowego roku wejść na pełne obroty :)

    Widać, też, że praca zaczyna nam się o 6 rano i trwa do 22 lub dłużej, godzina około północna to czas backupu gdzie loguje się systemowy user odpowiedzialny za niego.

    Jeśli ktoś jest zainteresowany to soft użyty do tego monitoringu to: net-snmpd, rrdtool, cacti, apache+php i standardowe agenty systemowe + kilka gotowych skryptów od społeczności cacti (monitoring poziomu tonerów). Wszystko pod kontrolą (a jakże!) NetBSD! :)

    © odwiedź stronę http://maciejewski.org po więcej fajnych postów!

    Fun

    Hotel Fail

    To co mi się dzisiaj przydarzyło podczas próby zajęcia pokoju w hotelu mogłoby śmiało posłużyć za scenę w komedii. Dodać szybką muzykę trochę zaskoczonych min i voila. Ale od początku.

    Jestem właśnie na wyjeździe służbowym w Kętrzynie. W Kętrzynie mamy jako firma sprawdzony hotel Agros gdzie wczoraj, dzisiaj i jutro będzie nocowało około 12 osób z firmy w związku z meetingiem. Nigdy nie było tutaj problemów żeby dostać pokój. Do dzisiaj….

    Podejście pierwsze.

    Przyjechałem z advisorem na chwilę do hotelu po jego laptopa i przy okazji zabukować sobie pokój. Poprosiłem jak zwykle o nie skrajny bo tam kiepsko łapie wifi. Dostałem kluczyk i poszedłem wrzucić moją torbę do pokoju. Otwieram a tam rozpiździaj a na łóżku leży jakaś stara niemka! Verfluchte! Pośpiesznie się wycofałem i z lekkim „WTF?” oddałem kluczyk. Kobieta w recepcji już zdążyła odkryć swój błąd i z cegła na twarzy dała mi inny kluczyk. Czasu nie było za dużo, Advisor czekał już przy samochodzie więc wziąłem torbę i wrzuciłem ją do auta.

    Minęło parę godzin. Meeting nie miał zamiaru się skończyć, a że ja w nim nie uczestniczyłem i skończyłem swoją robotę to koło 18 pojechałem do hotelu skrywając niepozorny kluczyk nr 315 w kieszeni.

    Podejście drugie.

    Dojechałem, wysiadłem i tym razem z plecakiem i laptopem oraz torbą wczłapałem się do środka, na moje nieszczęście nikogo w recepcji nie było. Poczekałem na windę i po chwili rozglądałem się za moją przystanią na dzisiaj. 315. Jest. Klik, klik, otwieram, wchodzę. Trzy kroki, rzucam torbę i już chcę walnąć się na wyrko ale nagle okazuje się, że leżą dwie torby na ziemi! I żelażko!! I w ogóle pokój jest zajęty (na szczęście nie w tamtej chwili). Plecak na ramię, torba pod pachę, w tył zwrot, klik, klik. Fuck the winda! Wybieram schody i z WTF^2! na twarzy dobiegam do baru bo recepcja nadal pusta. Panienka oczywiście świadoma swojego błędu czekała na mnie żeby mi wymienić klucz ale widać nie udało jej się mnie złapać przy wejściu (hint: Recepcja jest przy wejściu). Co więcej okazało się, że 315 to pokój Szefa Produkcji! Co za fail. Lekcja do zapamiętania – chcesz być szefem – woź ze sobą żelazko.

    Podejście trzecie – pokój 317.

    Z pewną taką nieśmiałością… No dobra, lekko obawiając się co mnie może czekać w trzecim pokoju przekluczyłem zamek jeden raz. Cisza, nikt się nie rusza w środku, jest szansa że to będzie mój final destination. Otwieram trochę, łypię okiem, żadnych toreb, żelazek ani ludzi nie ma. Daję krok, obracam się, domykam drzwi i nagle blady strach otwierają się drzwi do łazienki! Już się zastanawiałem czy mam krzyczeć czy zasłaniać oczy, kto mi z tamtąd wyskoczy w ogóle, ale na szczęście to tylko odruch drzwi od łazienki na szybkie zamknięcie drzwi od pokoju. Farciarz ze mnie, trzeci pokój będzie mój! Rozkładam więc sobie laptopa na balkonie, torbę na ziemi i włączam TV. Włączam, włączam, kable przekładam ale ciągle martwy. A szkoda chciałem dzisiaj pierwszy odcinek Naznaczonego obejrzeć. Dzwonię do recepcji żeby mi wymienili TV. 0 – nie, 00 – nie, 9 – nie, 987482 (wkurw**nie) – też nie. Biegnę do recepcji. Mówię, że mi TV nie działa i chcę piwo. Dostałem piwo, TV nie dostałem, ktoś ma podejść. Przychodzi kobieta która mnie dzisiaj kluczami uszczęśliwiała! Myślę czy nie skakać z trzeciego piętra bo z jej fatum za chwilę drużyna bobslejowa Zimbabwe mi się zamelduje w pokoju. Po chwili dochodzimy co jest nie tak. Prądu nie ma w ścianach bo budzik i lampki też nie działają. Oczywiście korki nie wiadomo gdzie są. Zgadnijcie co?

    Podejście 4 – pokój 318!

    Pokój jest przez ścianę. Jest pusty, ma prąd i balkon. Chyba w końcu spocznę. Oglądam pokój bardzo dokładnie, sprawdzam czy działa prysznic, czy jest TVN, czy jest wifi w zasięgu. No mucha nie siada. Rozkładam się z moją rozwaloną torbą na szybko przeniesioną z poprzedniego pokoju. Rozkładam laptopa popijając piwo i piszę tego posta.

    Czwarty balkon i panorama Kętrzyna z hotelu Agros.
    Czwarty balkon i panorama Kętrzyna z hotelu Agros.

    Cofam się po coś do pokoju i nagle to!

    Obsrany balkon przez gołębie!
    Obsrany balkon przez gołębie!

    Wiem, że to drobiazg i może zdażyło się to przed chwilą, ale po dzisiejszych przygodach nie mam już siły na ten hotel. A jeszcze cała noc przedemną, czuję jakiś pożar lub powódź w powietrzu ;)


    © odwiedź stronę http://maciejewski.org po więcej fajnych postów!

    Job / Praca

    Fachowiec „Będzie Pan Zadowolony” z wizytą w firmie…

    No to tak. Serwerownia straciła zasilanie, bezpieczniki wszystkie w górze. Nic tu po IT wzywamy fachowca. Przyszedł. Stwierdził, że stycznik w głównym wyłączniku szwankuje i trzeba wymienić, a na teraz może coś tam z czymś połączyć i będzie ok, a w międzyczasie on pójdzie po nowy wyłącznik. Pozostał jeden problem do rozwiązania mianowicie, aby coś tam zmostkować trzeba by wyłączyć w ogóle prąd na całym piętrze a wyłącznik jest 3 piętra niżej. To trochę za daleko, a skoro „elektryka nie tyka” to raz dwa zrobimy na włączonym zasilaniu. No i szło dobrze, aż do momentu kiedy jeden z kabli zasilających został odkręcony. Jak już go nic nie trzymało to sobie ładnie zasprężynował i zatańczył po wszystkim co się dało.

    Pierwszy raz w życiu widziałem taki błysk, który oślepił mnie na kilka sekund, a hałas i strzały były tak potężne, że ludzie z najdalszych części biura przybiegli zobaczyć co się stało. W efekcie całe piętro zostało odcięte a smsy od serwerów zaczęły przychodzić koło 22:30 kiedy wróciło zasilanie (zwarcie miało miejsce o 14:30). Ciekawe było także zachowanie ochroniarza, który wjechał windą (jest zakaz w przypadku zagrożenia pożarowego) kiedy w dyżurce rozległ się alarm przeciwpożarowy z powodu dymu od palonych kabli.

    Dziś jest niedziela, jutro pierwszy dzień pracy po naprawie, ciekawe ile komputerów nie wstanie…..

    Będzie Pan Zadowolony w akcji.
    Będzie Pan Zadowolony w akcji.




    © odwiedź stronę http://maciejewski.org po więcej fajnych postów!

    Ogólne

    Co tak tu cicho?

    Aloha!

    Pewnie właśnie zdziwiliście się, że w waszym czytniku RSS pod pozycją cancer’s blog pokazał się nowy wpis :) Tak, niestety miesięczna przerwa spowodowana jest natłokiem różnego rodzaju zajęć i wydarzeń. Brak czasu brzmi dość naiwnie, ale tak się stało, ze umyka mi on w zawrotnym tempie i coraz trudniej znaleźć kilka minut na napisanie czegoś sensownego. Ale po koleii.

    Wróciłem na studia! Decyzja o tyle planowana co nie co przyśpieszona przez zaborczych panów z WKU Gniezno gdzie teraz podlegam. Jakoś tak się stało, że dopadli mnie pod koniec maja i siłą chcieli wcielić do korpusu mięsa armatniego lub w drodze wielkiej łaski jako sanitariusza. Moje perypetie z WKU to temat na zupełnie inny post. Było trochę strachu i niepewności, ale ostatecznie jestem znowu studentem UAM w Poznaniu na wydziale Fizyki, kier. Informatyka Stosowana a WKU mówię papa :) Pozytywnie zaskoczyłem się, bo kiedy zaczynałem tam studiować więcej było zajęć z fizyki niż z Informatyki, a teraz dokładnie odwrotnie. Dodatkowo szczęśliwie złożyło się, że mam zajęcia z systemów wbudowanych – a w szczególności sterowniki PLC, które w firmie spełniają bardzo ważną rolę, natomiast serwis tego jest utrudniony, więc pokładam w tym dość duże nadzieje na przyszłość. Póki co odświeżam wiadomości o Assemblerze na DSM-51.

    Drugim powodem ciszy było trochę więcej pracy w firmie (wspomniane już PLC + PC do wizualizacji które coś ostatnio szwankują). Z programem do obsługi produkcji to zupełnie inna historia, a właściwie z modułem do zarządzania wagą, który łączy się do maszyny odpowiedzialnej za produkcję. Wyobrażacie sobie program, który nie ma agsolutnie oprogramowanych żadnych błędów? Jedynie co widać to ikonka od sieci z przeciętym kablem. Ale czy to wogóle fizycznie sieć niedziała, czy zablokowany profil, czy nie ten user czy złe hasło to jedynie można wywnioskować ze szklanej kuli, której akurat nie posiadam. Pozatym dopadła mnie zmora Administratorów, robota papierkowa w związku z audytem supervisora z USA. Warto wspomnieć także o gruntownych porządkach w serwerowni. Dostaliśmy od Netii światłowód, w naszych szafach nie było już ani jednego U wolnego, dlatego Netia wstawiła nam za darmochę szafę 42U a sami wykorzystali z niej 2U z czego 1U to półka …. Anyway mamy dodatkową szafę :) Miejsca w serwerowni za to dodatkowego nie mieliśmy i trzeba było wszystko przearanżować i trochę uporządkować.

    Tak wyglądała przed, w trakcie i po porządkach.

    Trochę pajączków trzeba było porobić, bo kable za krótkie, ale wkrótce przyjadą korytka i dłuższe kable i będzie pięknie :) Bez pajączków firma by nie ruszyła a to niedopuszczalne. Cała operacja zabrała nam czas od godziny 17 do 23. Ale wszystko wstało od pojedynczego uruchomienia, yaaay ! ;)

    Tak więc tak to się umnie dzieje aktualnie, ale obiecuję poprawę :) W najbliższym czasie recenzja BSD Magazine #3 z DVD NetBSD 4.0 + duuuużo paczek. Wczoraj zainstalowałem na R50 i KDE z paczek to nawet nie minuta instalacji, jak narazie jestem zadowolony.




    © odwiedź stronę http://maciejewski.org po więcej fajnych postów!

    Fun

    Praca wre i uzależnia.

    Jakiś czas temu podczas przenoszenia jednego działu do innego pomieszczenia, udało mi się chwycić taki oto obrazek.

    Co tam, że biurka nie ma! Nie straszne klęczenie bo krzesła tez brak! Spadająca klawiatura także nie straszna, zawsze można uzyć monitora koleżanki, która już padła przy przenosinach ;)

    I tak oto kolega Krzysztof uchował się, aż w końcu go przymusiliśmy do shutdownu, ale została komórka jeszcze, skubany ;)

    I niech ktoś mi powie, że tylko IT jest uzależniony od komputerów ;) Więc drodzy czytelnicy nie zatrudniajcie się w działach zakupów firm. Oni uzależniają! ;)




    © odwiedź stronę http://maciejewski.org po więcej fajnych postów!

    Fun

    Niespodzianki, niespodzianki…

    Dzisiaj księgowość zaproponowało pizze na obiad. Okazało się, że we wtorek i środę telepizza ma promocję i za 5 pizz(?) dostaliśmy 10 :D Dlatego za 10 zł składkowego można było przebierać w 5 czy tam nawet sześciu różnych smakach. Dział IT oczywiście stawił się w 100% obecności ;)

    dsc00597.JPG

    A po pizzy okazało się, że niepilnowana pogoda zrobiła w marcu jak w garncu i przysypało równo wszystko :)

    dsc00599.JPGdsc00600.JPG

    Na narty? Tylko do Poznania! Bądź co bądź nadal mamy zimę ;)

    Kto już zmienił opony na letnie ? :)


    Job / Praca

    Pierwsze półtora tygodnia.

    Aloha!

    Niestety nie wyszło mi opisanie pierwszego dnia w nowej pracy zaraz po ostatnim dniu w starej pracy. Ostatni dzień zrobił się dość huczny i na następny dzień „medytowałem” o poniedziałku ;)

    Pierwszy dzień upłynął mi pod znakiem totalnego zagubienia. Nagle w całym budynku jest 50-60 nowych osób i każda może mieć jakąś sprawę. Jest nieźle jak ktoś zaczepi mnie na korytarzu, gorzej kiedy dzwoni :) Najczęstszy dialog wyglądał tak:

    Ktoś: Z tym to musisz iść do Lucyny w Księgowości?
    Ja: Ale nie wiem gdzie ona siedzi.
    Ktoś: No tam obok Kasi.
    Ja: ….

    Czasem zdarzało się, że z kimś rozmawiałem lub pisałem po czym mijałem na korytarzu nie wiedząc, że to ta osoba i dopiero ponowne przedstawienie się w „realu” uświadamiało mnie któż to taki. Ot, standard w dużych firmach.

    Zastanawiam się co napisać o samej firmie i czym się będę zajmował, ale po godzinnym czytaniu polityk, stwierdzam, że lepiej nic nie będę pisać, wszystko tajemnica + jeszcze SOXy amerykańskie :) Powiem tylko, że jak dla mnie jest tu dość duży potencjał rozwoju jak i własnych inwencji, które z sukcesem wdrażam w działanie co mi bardzo odpowiada. Chociaż na dzień dobry dostałem listę TODO z 26 punktami, które trzeba wykonać lub w jakiś sposób rozwiązać (tu właśnie pole do popisu:)

    Z ciekawostek mogę powiedzieć, że całe piętro biurowca praktycznie nie ma pokoii, jeśli zdarzają się zamknięte pomieszczenia to i tak są zupełnie przeszklone. Praktycznie można łypnąć okiem z jednego końca na drugi i zobaczyć czy jest osoba do której ma się zamiar iść (jak się wie oczywiście gdzie ma się iść ;) Dodatkowo głównym medium transportowym jest winda odpalana na chip, co jak słyszałem wywołuje wielkie zainteresowanie ludzi którzy nie jadą na to piętro – „Co tam może być?”.

    W końcu jest też porządny bufet gdzie rano jak się uda przed wszystkimi można zakupić świeże drożdżówki a po południu zjeść dwudaniowy obiad. Chociaż obiad to przeważnie coś pomielonego i jest go zawsze mało (Panie, które nakładają komicznie walczą z chochlą aby czasem nie dołożyły pół ziemniaka gratis :) to jest pod ręką, co niestety w poprzednich pracach było wielkim problemem przy braku śniadania.

    Dojazd wyliczył się na 17 kilometrów, niestety zabiera trochę czasu, ale przez półtora tygodnia nie jechałem jeszcze tak samo. Jak skończą się trasy to wybiorę tą najlepszą. Mankamentem na razie jest to, że moje sprzęgło już prawie nie działa i telepię się jak jakimś maluchem na lodzie. Dzisiaj na szczęście przyszło nowe sprzęgło.

    Powoli jak widać aklimatyzuję się w nowym miejscu. Po półtora tygodniu utwierdzam się, że była to słuszna decyzja. Postaram się teraz trochę częściej pisać jeśli czas pozwoli :)



    Job / Praca

    Ostatni dzień.

    Dzisiaj jest ostatni dzień mojej pracy w Soft Group. Od poniedziałku nowe wyzwania, nowe biuro, nowe zajęcia, nowi znajomi, nowe miasto (Swarzędz->Poznań again), wszystko nowe :) Z Soft Group’em rozstaję się w przyjacielskiej atmosferze (piwo już się chłodzi a pizza dojedzie na 16:30 ;) i oczywiście będziemy dalej współpracować. Te 20 miesięcy pracy uznaję za bardzo dobrze spożytkowany czas dla mnie i dla firmy i mam nadzieję, że takie wrażenie też pozostawię po sobie, a moje rozwiązania będą dalej służyć klientom. Na koniec dodam tylko, że takiego pracodawcy jak Soft Group życzyłbym sobie w nowym miejscu i Wam wszystkim :)

    Do zobaczenia załogo SG! (teraz już bardziej wirtualnie)


    Fun

    Kawa biurowa

    Dzisiaj kącik „kulinarny”. Kulinarny w ciapkach ponieważ kucharz ze mnie jak nie przymierzając z koziej dupy trąba, pomijając opanowane potrawy z grilla i wariacje na temat jajecznicy. Ale do rzeczy. Fotostory z codziennego rytuału o godzinie 7:38 czyli przyrządzanie kawy a’la cancer. Koneserzy kawy powinni w tym momencie przestać czytać ponieważ krew ich zaleje, moja kawa będzie najpospolitszą lurą, ale właśnie w tym jest jej cały urok i smak, który mi odpowiada.

    Jak w każdym ambitnym przepisie lista składników:

    1. Duży kubek – w małych nie wychodzi taka dobra.
    2. Kawa rozpuszczalna
    3. Cukier
    4. Cremona
    5. Gorąca (nie wrzątek) woda.

    Sposób przyrządzenia:

    Wsypujemy dwie łyżeczki kawy do kubka, tak żeby szczelnie pokrył dno, generalnie ma nam wyjść napój na bazie kawy więc kawy ma być mało :)

    Następnie na kawę wsypujemy 2x więcej cukru niż kawy czyli u mnie 4 łychy. Chodzi o to, żeby zabić gorycz kawy.

    Na koniec dodajemy gips jak to mówi szef (porównanie równie trafne jak poznańska „tytka”, co według szefa miało znaczyć końcówkę prezerwatywy, no ale co się dziwić jak Wrocławiak zakłada firmę pod Poznaniem – niedostosowany ;), czyli cremone, tu trzeba poeksperymentować ja na powyższą konfigurację wrzucam nawet z 6 łyżeczek, musi być wyraźnie wyczuwany smak cremony w napitku, trzeba poeksperymentować.

    Całość wygląda tak:

    Mieszamy, mieszamy, mieszamy…..

    Po chwili mamy pomieszane i wygląda to tak że przez cremone (a’ka gips) prześwituje kawa.

    Dodajemy ciepłej / gorącej wody (ta z dystrybutorów ma na tyle dobrą temperaturę, że po wymieszaniu można od razu pić)

    Znowu mieszamy, mieszamy, mieszamy, żeby nam się nie zrobił ulepek

    Ostatecznie mamy w miarę jednokolorowy roztwór (im jaśniej tym lepiej), który nie smakuje jak kawa do końca ani też jak mleko albo kako. Idealny do śniadania :)

    Pijemy obowiązkowo z łyżeczką w środku, jak sobie w pracy wykujemy oko to wiadomo – wypadek przy pracy, odszkodowanie, wolne ;)

    Pływające grudki nierozpuszczonej kawy z czasem się rozpuszczą, ale mi nie przeszkadzają więc piję z nimi i znikają po opróżnieniu połowy kubka :)

    Smacznego ;)



    Related Posts with Thumbnails
    Add your widget here