Job / Praca

    Gold DELL

    Dzisiejszy dzien zaczal sie ciekawie. Miarowy beep z serwerowni sugerowal problemy i tak faktycznie bylo. Nasz serwer domenowy na Dell’u Poweredge 1800 sygnalizowal awarie jednego dysku w jednej z macierzy. Szczesliwie byl to raid 5 wiec no big deal z tym ze kolejnej awarii juz by nie przetrzymal. Szczesliwie tez przy zakupie serwera w 2006 roku zostal z nim zakupiony pakiet serwisowy gold. I tu zaczyna sie najciekawsza historia. Jakis czas temu bylem na konferencji della gdzie wlasnie chwalili sie tym ze jako pierwsi maja pakiet gold gwarantujacy rozwiazanie usterki w max 4h! No to sprawdzmy. Pierwsze zaskoczenie po podaniu service tagu w infolinii della, trzeba zadzwonic na specjalny numer dla goldow 00 800 …. Tak, tak dwa zera – miedzynarodowy numer. W/g oczekiwan po drugiej stronie odezwal sie „Hi this is Brad, please give me service tag…”. Jakie to proste, bez zadnych automatow wybierania kolejnych menu itd. Po podaniu wszystkich danych (nazwisko i adres byly dosc klopotliwe, dla help desku anglojezycznego :) oraz opisu usterki i potwierdzeniu lokalnego czasu zostalem poinformowany ze do 4h przyjedzie inzynier della z dyskiem i dokona wymiany. Ok. So far so good. I faktycznie, po godzinie i 20 minutach pojawil sie kurier z nowym dyskiem. W miedzyczasie zadzwonil inzynier aby umowic wizyte tak ze po niecalych 2h maciez zaczela sie odbudowywac. Przy okazji wzbogacilem sie o kilka fajnych dellowych programow do zarzadzania i diagnostyki ich serwera. Musze przyznac ze nadal jestem pod wrazeniem czasu realizacji i organizacji (wystarczyl service tag) oraz jakosci obslugi telefonicznej i fizycznej. Dla systemow newraligcznych jest to naprawde super opcja. Nigdy della specjalnie nie lubilem przez kiepski support ich serwerow pod BSD ale w przypadku innych systemow jest to moj nr 1. Szczerze polecam.

    P.s. Sorry za brak polskich liter ale post w calosci napisalem na e71 :)



    © odwiedź stronę http://maciejewski.org po więcej fajnych postów!

    Fun

    Szczęśliwy poranek

    Dzisiaj bardzo się cieszę, że nie mam zdjęcia aby dołączyć do postu. Otóż, wstałem sobie wcześnie rano i za oknem zupełna ciemnica, aby nie pobudzić żonki i Tośki przygotowywałem się do wyjścia świecąc sobie lampką z E71. Poprzedniego dnia natomiast nie chciało mi się już chować laptopa do plecaka, więc włożyłem go tylko do pokrowca i zostawiłem obok plecaka. Wychodząc z plecakiem w jednej ręce i laptopem w drugiej, aby nie hałasować zamkiem podczas zapinania plecaka wypuściłem kota niechcący. Już widziałem jak teraz po ciemku latam za nim przez dwa piętra więc szybko odłożyłem plecak i laptop na podłogę i pobiegłem za nim do innego pokoju. Szczęśliwie udało mi się go złapać bo sama się zapędziła w róg pomiędzy ścianą a drzwiami. Zadowolony, że szybko mi poszło, pośpiesznie wróciłem do pokoju aby ją tam zamknąć z powrotem i wtedy usłyszałem wielkie trach pod stopą. To był laptop. Pośpiesznie go wyciągnałem i odpaliłem na resztce baterii. Zaczął szumieć i migać więc ok, jeszcze chwila ciemności i ukazał się – IBM THINKPAD – bez najmniejszego zadrapania, uffff. To jest jeszcze jedno potwierdzenie, że stary dobry IBM produkował najlepsze laptopy na świecie, i to nawet nie była seria T tylko R. Po sprawdzeniu w dogodnych warunkach oświetleniowych nie stwierdziłem żadnego śladu, który wskazywałby na poranny wypadek :)




    © odwiedź stronę http://maciejewski.org po więcej fajnych postów!

    NetBSD

    Co nowego w świecie NetBSD

    Dla kolegów po fachu nic w tym wpisie odkrywczego nie będzie, pozostali mogą znaleźć tu kilka ciekawych informacji zgromadzonych w jednym miejscu.

    Jak pewnie wiecie, mój zakład z lamą trwa i śmiem twierdzić, że jestem krok do przodu ponieważ NetBSD 5RC1 został niedawno wydany. Prawdopodobnie czeka nas jeszcze RC2, RC3 i może RC4, oraz wersja finalna. Windowsa nie ślędzę, może lama wypowie się pod postem :) Jeżeli jeszcze nie zapoznałeś się z NetBSD warto zacząć od 5 RC1. Poprawiono znacznie obsługę wielowątkowości, SMP jest w podstawowym kernelu, dołożono (narazie jako opcja) journaling do systemu FFS. O reszcie zmian można przeczytać na stronie projektu. NetBSD zainstalowany na moim netbooku Aspire One sprawuje się wyśmienicie. Działa ACPI, Xorg z netbookowa rozdzielczością, kamerka wifi, ethernet, czytnik kart. Już wkrótce szczegóły w osobnej notce.

    Czy wiecie co to jest Sidekick? Jest to smartphone amerykańskiej firmy Danger Hiptop. Danger został niedawno kupiony przez Microsoft. Wydawać by się mogło, że firma mająca dedykowany system dla smartphone’ów wykorzysta go w nowo nabytym produkcie. Prace nad telefonem były chyba tak zaawansowane, że MS postanowił kontynuować je wykorzystując istniejące oprogramowanie Open Source. Tak, tak, Sidekick działa pod kontrolą NetBSD! W sieci pokazały się już ogłoszenie o pracę dla developerów NetBSD. Czas pokaże co z tego wyjdzie, ale zapowiada się nieźle.

    Sidekick
    Sidekick

    Na koniec ciekawostka. Wiecie co będzie 14 lutego 2009? Walentynki tak, Dzień Chorych na Padaczkę również. Ważniejszą jednak informacją jest jednak to, że tego dnia UNIX Time czyli liczba sekund liczona od epoki czyli od 1 stycznia 1970 przybierze magiczną kombinację 1234567890!
    Szczegóły wraz z przykładem na blogu Huberta Feyrera.




    © odwiedź stronę http://maciejewski.org po więcej fajnych postów!

    Job / Praca

    Delegacje

    Chciałem niedawno zacząć prowadzić blog z drogi, ponieważ co jakiś czas zdarzają mi się kilkudniowe delegacje. W zamierzeniu miało to wyglądać tak, że po całym dniu w podróży, wieczorem przy drinku w hotelu krótkie sprawozdanie z fotkami z podróży miało się pojawiać na blogu. W rzeczywistości jednak pod koniec dnia nie chciało mi się absolutnie nic, o drinku nie wspominając mając na uwadze kolejne godziny za kierownicą. Dlatego zamiast powrotu do ideii webloga jako dziennika z podróży, dzisiaj notka ogólnie o delegacjach.

    Delegacje ogólnie są fajne. Można wyrwać się zza biurka, pojeździć po całej Polsce, hotele są fajne itp. Wszystko to fajnie wygląda w teorii. Jednak w rzeczywistości dochodzi kilka spraw które obraz wypoczynkowego charakteru wyjazdów służbowych „trochę” zmieniają. Po pierwsze są to odległości – w ostatnim tygodniu zrobiłem prawie 2000 km przez 4 dni. Szczęśliwie Escort działał bezbłędnie więc oprócz tankowania nie musiałem przy nim nic robić. Zdarzały się jednak takie wyjazdy gdzie traciłem dwie opony i to w sposób nieodwracalny ponieważ eksplodowały. Eksplodowały dlatego, że w miejsca które jeżdżę (fermy) drogi są przystosowane raczej do samochodów terenowych lub ciągników niż osobówek. O rozwalenie zbieżności i zdarcie opon więc łatwo. Dodajmy jeszcze do tego brak nawet jednego koła zapasowego (mam gas, więc woże tylko uszczelniacz na dojazd do wulkanizatora) i robią się poważne kłopoty. Kilka migawek z dróg dojazdowych:

    Oczywiście to tylko dojazdy, niewątpliwym plusem w ładną pogodę są drogi na mapie oznaczone jako żółte. Wtedy jazda to sama przyjemność.


    Przyjemność z jazdy to jedno, natomiast przyjemność wejścia na fermę to inna sprawa. Faktem jest, że odwiedzając 5 ferm dziennie jest się najczystszym człowiekiem w okolicy. Normy i procedury są wyśrubowane i nie ma od nich odstępstw. Obowiązkowa kąpiel na wejście, przebranie w czysty ubiór roboczy (bielizna także), i to samo na wyjściu. Nawet jeśli to tylko wejście do pomieszczenia z komputerem. Doświadczenie zaiste bezcenne. Pod koniec wyjazdu miałem mdłości na widok śluzy i drelichów, które przeważnie były za małe :)

    Czeka na mnie, kolejne niebieskie wdzianko….

    I finalnie, kolejne niebieski zombie!

    Czasami zdarzają się także dziwne wypadki, jak np. jazda przez wioskę i podziwianie zabytków…

    po czym okazuje się, że w wiosce która ma jedną drogę można się zgubić, albo nie znaleźć dużej przecież fermy (z racji dojazdu przez pola lub inne zakamarki co w ogóle jak droga nie wyglądają) lub jeszcze gorzej dojechać do czegoś czego byśmy się zupełnie nie spodziewali:

    Zdążyłem zrobić dwa zdjęcia powyżej i już jechał w moją stronę Honker, uciekłem :)

    Po całym dniu przychodzi nagroda. Czysty i nie śmierdzący hotel. W dniach takich kiedy o 7 rano startuje się na fermy a od 15 do 23 jedzie do następnej lokalizacji (np z Czaplinka do Gołdapii) próg pokoju jest najlepszym co może mnie spotkać. Btw, nieodzowny zestaw administratora w podróży (słuchawka bluetooth, laptop, mapa polski(!) i ciemne okulary :) :

    Od razu wyjaśniam, że GPS jest fajny i przydatny w dużych miastach, natomiast to co on wyrabia poza głównymi drogami (przynajmniej Nokia Maps) to historia na osobny wpis. Dobra mapa przy takich wyprawach to podstawa!

    Wracając do Hoteli – moje dwa sprawdzone to Hotel Marina w Bornym Sulinowie:

    oraz Agros w Kętrzynie:

    Polecam.

    Wydawać by się mogło, że co jest fajnego na fermach. Wewnątrz właściwie nic, chociaż tak naprawdę jeszcze nigdy nie widziałem naszej (firmowej) blondyny (świnki), więc może ilości liczone w tysiącach robią wrażenie. To co na mnie robi wrażenie to wielkość całych tych kompleksów i pobocznych spraw związanych z produkcją, np wielkie ciągniki:

    Paszowozy

    Wytwórnie pasz:

    Zabudowa:



    Dla kogoś z miasta jest to frajda, zobaczyć to wszystko w działaniu. Także poznać cały proces produkcji empirycznie jest ważnym doświadczeniem zawodowym. Wygląda to zupełnie inaczej niż w JDE na ASie gdzie materiały wędrują po wpisaniu odpowiedniej opcji :) Widzę także duże pole do popisu dla systemów embedded, które usiłuję poznać (sterowniki PLC itd.) Radocha z powrotu z Gołdapii czy z Ketrzyna gdzie zostawiło się działający serwer a w Poznaniu można się na niego zalogować jest także nie do przecenienia ;)




    © odwiedź stronę http://maciejewski.org po więcej fajnych postów!

    Ogólne

    Jak mnie Play przeniósł z Plusa

    Oto jestem. Szczęśliwy posiadacz smartphone’a Nokia E71 w sieci Play. Po 10 latach współpracy z Plusem zdecydowałem się na zmianę operatora z przeniesieniem numeru. Powodów było w zasadzie dwa. Przedewszystkim lepsza oferta indywidualna Play (agresywna kampania reklamowa i warunki wyszły im naprawdę nieźle), dobre telefony w o wiele niższych cenach. Dodatkowo kilka bonusów, np za przeniesienie numeru. Aby wszystko było jasne muszę wspomnieć, że umowa z Plusem kończyła mi się 16 stycznia. Do salonu Play wybrałem się na przełomie listopada i grudnia. Nie mogę powiedzieć, obsługa fajna, właściwie tylko dałem dowód a reszta papierków załatwiła się sama. Złożyłem podpis na dyspozycji przeniesienia i zostałem poinformowany, że numer zostanie uwolniony 16 stycznia. W Play mogę też podpisać umowę najwcześniej na 21 dni przed rozwiązaniem starej umowy, czyli wychodzi mniej więcej okres poświąteczny. Tyle teoria. Jak wyglądała rzeczywistość? Na początku całkiem nieźle. Do 27 grudnia nikt się nie odezwał. Okazało się, że 27 grudnia salon Play nie pracuje. Ok, nie będę czepiał się szczegółów, wiadomo okres poświąteczny, dłuższe urlopy itp. I faktycznie 29 grudnia telefon, że właściwie możemy już finalizować. Udałem się do salonu, E71 (my precious ;) czekała w pudełku. Jeszcze tylko chwila i będę miał! Znowu kilka papierów do podpisania, zgoda na weryfikację itp. Zapłaciłem 1zł (screw You Plus 480 zł! za to samo w podobnym abonamencie) i po chwili startówka za 3 zł za free (szaleństwo normalnie ;) na czas do 16 stycznia ląduje w telefonie. Odpalamy, wybór języka i …. wisi, restart, wisi, bateria wyjęta, wsadzona, wisi, na zasilaczu, wisi, WISI ZAWSZE! Może to Symbian za pierwszym razem tak długo startuje? O naiwności, uwalony telefon i tyle…. Odszedłem z kwitkiem (a właściwie bez nich, bo umowy ostatecznie nie podpisałem) i bez dowodu osobistego bo ze zgryzoty zapomniałem. W głowie brzmiał tylko głos sprzedawcy – odeślę tego na serwis, a nowy powinien być przed nowym rokiem. Do nowego roku cisza. Po nowym roku także. W styczniu moje działania zaczepne zaczęły przybierać na sile, jednak ciągle byłem grzeczny i uprzejmy, aczkolwiek dałem do zrozumienia, że rozumiem, że idą na rękę z podpisaniem umowy przed końcem, no ale niech się z tego wywiązują! Sprzedawcy trochę głupio było z każdą moją wizytą, więc pojawiła się jako argument zadość uczynienia karta 4GB do tel. Po kilku dniach i chaosie jaki panuje w Play zacząłem się zastanawiać ile tych Nokii na całą Polskę P4 spowadził? 30? Przez połowę stycznia mimo zapewnień nie udało się jednego egzemplarza sprowadzić do salonu w Swarzędzu. W międzyczasie stawka wzrosła do karty 8GB. 16 stycznia nadal bez telefonu wparowałem do Salonu i zrobiłem małą awanturę. Telefonu brak, jutro mi wyłączą numer w Plusie, umowa nie podpisana bo – patrz początek zdania. O dziwo po 5 minutach na telefonie E71 znalazła się w salonie w King Crossie. Fak! Ja przez cały Poznań do Swaja jadę, żeby się dowiedzieć, że umowę i tel. mogę odebrać przecznicę dalej od mojej pracy! Oczywiście, wiadomo o co chodzi, prowizję dostanie sprzedawca w King Crossie a nie w Swarzędzu. Nic to, upewniłem się, że na pewno telefon będzie czekał na człowieka z moim Imieniem i Nazwiskiem i że czynne mają do 21. Ostatecznie, myślałem sobie, odbiorę go akurat w terminie. Pal licho karencję z zabawę ze startówką. Po ułożeniu Tośki do spania, pojechałem. Przynajmniej korki ominąłem. Doszedłem na tak zwaną wyspę czyli stoisko pomiędzy ścianami galerii. Koleś wiedział o co chodzi więc sytuacja wyglądała dobrze. Pożartowaliśmy (miałem szampański humor, przecież już za chwilę będę miał mój wyczekany telefon, co więcej sprawdzilismy, działa na startówce :), podpisaliśmy umowę, płacę 1 zł i … zonk! (znowu!). Jak się wyraził Pan sprzedawca – ten telefon nie kosztuje już 1 zł tylko 389 zł! AAAAAAAAAAARRRRRRRRGGGGGG! W życiu tyle nie zapłacę, zresztą dostałem inne zapewnieni, i właściwie nic mnie to nie obchodzi, że cennik zmienił się 15 stycznia (sic!). Do sprzedawcy ze Swarzędza nie można już było się dodzwonić. Awantura na infolinii skończyła się pogawędką infoliniary ze sprzedawcą. Rozwiązać umowy po zatwierdzeniu także nie można. Facet nie puści mnie z telefonem bo będzie miał manko. Dodatkowo okazało się, że po 15 stycznia nie ma rabatu 50% na pół roku na abonament za przeniesienie numeru. Ręce mi opadły, rzuciłem coś, że chyba napiszę do gazety jakiejś jak Play robi w ciula klientów (zwłaszcza, że wcześniej były artykuły o nie istniejących telefonach itp), czym rozzłościłem trochę gościa zza lady. Co mnie to właściwie obchodzi. Miałem do wyboru cztery możliwości. Inny telefon, zwiększenie abonamentu o 50 zł, rozłożenie na jakieś raty tych prawie czterech stów, albo anulowanie umowy ale wtedy tracę numer. Miałem także piąta możliwość dostania tego co mi się należy do kur*** nędzy! Zostawiłem wszystko na ladzie i odwróciłem się na pięcie z mocnym postanowieniem, że rano o 10 wezmę swarzędzkiego sprzedawcę za klapy i przywlokę go do King Crossa, pogada sobie z tym tu gościem, żeby mi wydał telefon za 1 zł a oni sobie to jakoś załatwią. Jak postanowiłem tak też zrobiłem. Punktualnie o 10 w sobotę dnia następnego (z już nie działającym telefonem w Plusie) wparowałem do salonu w Swarzędzu uzbrojony w łyp rozczarowania, zgrzyt potępienia, chodzące nozdrza totalnej zagłady oraz dyktafon w razie co. Miałem także przygotowaną mowę o rzeczniku praw konsumenta, UOKiKu, mediach itp. Po przedstawieniu sytuacji, sprzedawca pomyślał, zadzwonił, poszedł na zaplecze, przyniósł sobie paluszka, postukał w kalkulator i otzrymałem 390 zł na telefon. Trochę mnie to zbiło z tropu, ale faktycznie, miałem sobie odebrać telefon za jego kasę i tyle. Tak też zrobiłem, w KC był już inny sprzedawca który potwierdził, że zniżka na abonament obowiązuje. Dostałem też już do niczego nie potrzebną startówkę. Czułem się co najmniej jakbym się obudził, lub zdarzył się kolejny błąd w Matrixie. To ja tu nerwy tracę od 29 grudnia, trzymany w niepewności, i kiedy już wszystko się wali i pewnie telefonu nie będę miał to wszystko da się załatwić bez najmniejszego problemu. Nawet nie mogłem sobie nakrzyczeć na nich :)
    Także mam. Działa. A karty 8 GB i tak nie podaruję ;)




    Related Posts with Thumbnails

    © odwiedź stronę http://maciejewski.org po więcej fajnych postów!

    Add your widget here