Przedwczoraj Tośka zrobiła nam fałszywy alarm i rano pojechaliśmy do szpitala. Koniec końców okazało się, że jednak jeszcze chwilę będziemy musieli poczekać, aż nasze dziecko zechce wziąć czerwoną pigułkę i przenieść się do prawdziwego świata ;)
Nasza doc zrobił rutynowe badania USG (wynik – 8/8 – łiiii!!) oraz wyczekane KTG, które się strasznie przeciągnęło. Na KTG widać natomiast już skurcze, oby tylko nie zachciało jej się wyjść 1 listopada bo nie dojedziemy przez cały Poznań na porodówkę ;)
W ogóle KTG wygląda dość specyficznie na pierwszy rzut oka i bardziej może kojarzyć się z jakimiś pasami którymi przywiązuje się do łóżka. Mamusia wyleżała z kablami i pasami prawie godzinę słuchając bicia serducha małej ;)
Ja natomiast po tych kilku godzinach mimo mojego entuzjazmu pod koniec już tylko tempo mogłem zatopić wzrok w papierze milimetrowym wychodzącym z KTG ;)