Family / Rodzina

    Disaster recovery

    W piątek jak co rano wybrałem się do pracy. Pod sam koniec, przy wjeździe na parking dopadł mnie ból w prawej nerce, który postępował tak szybko, że zdążyłem tylko doczłapać się do firmy (na szczęście windę mamy), wziąć dwie tabletki NO-SPA i wydukać, że muszę jechać do szpitala. Tak właśnie zaczęły się 4 dni mojej gehenny.

    Nie pierwszy raz zdażył mi się taki wypadek. Po pierwszym „ataku” 4 lata temu, to był „atak” numer dwa. Wiedząc co mnie czeka udało mi się zachować spokój w drodze do szpitala i przetestować wszystkie możliwe ustawienia siedzenia pasażera. W szpitalu standardowo:

    – Co Panu dolega
    – Umieram, kolka nerkowa, potrzebuję kroplówkę z środkiem przeciwbólowym
    – Ma Pan ubezpieczenie?
    – Mam, ale nie przy sobie, możemy załatwić to później? I’m dying here!
    – To w takim razie proszę podpisać oświadczenie, że jak Pan nie doniesie ubezpieczenia to Pana obciążymy kosztami.

    skrob, skrob, skrob – podpisałem, ale nie wyglądało to na mój podpis wcale

    – Proszę na ostry dyżur, pokój 55

    Na szczęście pokój był za plecami, kolejki brak, fajnie, wchodzę, daję jakiś świstek z rejestracji i z nadzieją patrzę na pielęgniarza i mu opowiadam co mi jest i co ma mi zrobić bo to już sprawdzone działanie. Odpowiedź – wyrok – proszę poczekać na korytarzu. No kurwa po co?! Jak się później okazało, szukali lekarza. A jak takie poszukiwania wyglądają mogłem się przekonać kiedy indziej słuchając rozmowy laborantek z lekarzem o pierdołach gdzie po pół godzinie lekarz oprzytomniał z tekstem „Matko Boska, tam ta kobita na mnie czeka na izbie przyjęć!”. Po kilku minutach oczekiwania i chyba końcówce działania NO-SPY, wszedłem jeszcze raz i położyłem się a kozetce bo już nie mogłem ustać. Cud się stał albo wyglądałem naprawdę źle bo znalazł się dość szybko lekarz i lekarka. Krótki wywiad (po co pytania gdzie pracuję i mieszkam jak można to zrobić po wszystkim? Dodatkowo ból plączę język, no ale udało mi się dostarczyć wszystkich informacji.) W końcu dostałem kroplówkę z dodatkowymi dwoma zastrzykami, tak że całkiem niezły koktajl drugowy. Skuteczny koktajl, odpłynąłem w kilka minut czując ustepujący ból. Tak mi się dobrze leżało, ale kolejne obowiązki wzywają, badanie moczu i usg. O ile z USG nie ma większych problemów (aaaaj zimny żel), to z moczem do badania z bolącą nerką są OGROMNE problemy. Po kilku minutach w ubikacji gapiąc się na odkręcony cieknący kran udało mi się napełnić prawie do pełna kubeczek :). Trochę oczekiwania, ciesząc się życiem bez bólu umiliła mi czekolada z automatu. Wyniki USG który przyszły szybciej właściwie potwierdziły to co na 100% miały potwierdzić wyniki moczu. Stan zapalny, jakieś kamyszki w nerce. Spoko, ostatnio też tak było, najważniejsze że kroplówka zaczęła działać. Można wracać. W tym momencie właściwie byłem gotów wracać do pracy i wybrać się na sprawdzenie polityki Disaster Recovery w Szamotułach. Nie przewidziałem jedynie, że polityka nie uwzględnia Disaster Recovery Admina…

    Po telefonie do żony i szefa ustaliliśmy jednak, że odpuszczę sobie dzisiejszy dzień. W domu czekała na mnie śpiąca Tosia (dzięki córcia) więc szybko położyłem się w łóżku pod kołdrą i zasnąłem z nadzieją na szybkie recovery. Po godzinie spania, a po półtorej od wyjścia ze szpitala, symptomy poranne zaczęły wracać. Znacie to uczucie niemocy kiedy nadchodzi coś nie uniknionego i jest to nie przyjemne? Właśnie zaczęło mnie ogarniać. Wziąłem kolejne NO-SPY i czekałem. Doczekałem się całkiem szybko. Przewalczyłem z nawracającym bólem do 17 i pojechaliśmy znowu do szpitala, tym razem na ul. Szwajcarską bo tam mają podobno specjalistów (tak powiedzieli na Mickiewicza). Oczywiście dopadł mnie Murphy z jego prawami, na korytarzu pełno ludzi, dodatkowo to nie jest ostry dyżur tylko Szptalny Oddział Ratunkowy i kolejki jako takiej tam nie ma, decyduje stopień poszkodowania. No i kto tam by się przejmował moją nerką (i w ogóle facetem łażącym w kółko albo leżącym na krzesłach) jak co chwila przywożeni byli nowi pacjenci andrzejkowego eventu z poparzoną (o zgrozo!) ręką, lub skaleczoną(!) dłonią. W końcu znalazł się lekarz, który spojrzał na wyniki z poprzedniego szpitala i wysłał mnie do urologa. U urologa poszło sprawnie i w ogóle doktór był pozytywna postacią tego całego zajścia, miły, rzeczowy, pomocny, odpowiadał na pytania w stopniu zrozumiałym dla gościa z IT a nie z Akademii Medycznej. Generalnie, nie ma się co obawiać, trzeba „urodzić” te kamyszki, bo za małe na operację czy ultradźwięki. A poza tym trzeba to przecierpieć. Na moją sugestię, że może kolejna kroplóweczka? okazało się, że w planach był domięśniowy zastrzyk przeciwbólowy ale jak kroplówa mi pomaga to będzie kroplówa. Yeeey! Kolejne oczekiwanie i w końcu jest. Kroplówka trzy razy większa niż poprzednia! Po pół godzinie zassałem całość. Tutaj trzeba nadmienić, że ludzie pracujący na pogotowiu (mam na myśli sanitariuszy) są niesamowici. W pokoju gdzie wszyscy trafiliśmy, leżą ciężkie przypadki, starsze panikujące babcie („Panie! Dawaj ten podsuwacz bo na łóżko wam narobie!”) i kilka lżejszych (duszności, zasłabnięcie itp). Wszystkimi trzeba się zająć, a stosunek pacjentów do pielęgniarzy wynosił na oko 15:2. Przez cały ten czas uwijali się jak mrówki, z uśmiechem, nie pyskując, odpowiadając z humorem (np. na powyższą babcię ” Już lecę moja królowo, a jak Pani skończy to idziemy na dyskotekę” itp.) W pewnym momencie jak już ketanol w kroplówce zaczął działać, miałem niezły ubaw i podziw dla tego całego cyrku. Myślę, że takie podejście dużo daje pacjentom i ogólnie wpływa dobrze na atmosferę. Większość pacjentów także wyglądała na rozbawionych i zadowolonych mimo, kroplówek, i innej aparatury podłączonej do siebie. Tak trzymać chłopaki!

    Całość zajęła trochę więcej niż 3 godziny, ale po ustąpieniu bólu było mi już wszystko jedno. Dostałem na recepcie jeszcze ketonal w tabletkach, więc mogłem poczuć się bezpieczny :) Po drodze zakupiliśmy mnóstwo wody, która w siebie usilnie wmuszałem i co chwila oddawałem przepukując nerkę. Noc upłynęła w miarę spokojnie, następny dzień także (po zażyciu ketonalu, ale jednak). W niedzielę czułem się na tyle dobrze (od rana żadnych drugów), że wybraliśmy się do sklepu no i wtedy klops, albo rozchodziłem jakoś tą nerkę albo przyszła moja pora, ale do domu wracaliśmy dość szybko. Fakt, że przez ostatnie dni się oszczędzałem widać na nerce nie zrobił wrażenia żadnego. O dziwo po zażyciu moich tabletek ratunkowych szybko minęło wszystko, tendencja widać pozytywna, ale poniedziałek postanowiłem odpuścić.

    Poniedziałek upłynął mi na koncentrowaniu się na kolejnych litrach wody i lataniu do kibla. Skutek niezły bo piszę posta we wtorek, a od niedzielnego popołudnia nie wziąłem, żadnej tabletki. Nerkę co prawda czuję, że jest, ale jakby to określić to bardziej takie echo bólu obecnego przez ostatnie 4 dni. Disaster Recovery siebie określam na 80% :)

    W całym tym zdarzeniu są także pozytywne aspekty. Dowiedziałem się że pozostałe narządy wewnętrzne są w stanie idealnym. Wykorzystałem trochę haraczu płaconego co miesiąc ZUSowi ;) Przekonałem się, że służba zdrowia to nie źli ludzie tylko system i biurokracja jest zła. Spędziłem co prawda bolesne ale 4 nie przerwane dni z Tośką :) Nadrobiłem trochę zaległości serialowych (Fringe, Terminator – Sarah Connor Chronicles, Dexter sezon 3). Niestety Disaster Recovery z domeną Windowsową ciągle leży :/




    © odwiedź stronę http://maciejewski.org po więcej fajnych postów!

    Family / Rodzina

    Dlaczego mam lepsze poranki niż inni?

    Właśnie, pytanie może przewrotne i egoistyczne, ale niedawno jechałem pociągiem do pracy z powodu wyjazdu na imprezę firmową i zamiast auta musiałem wybrać inny środek lokomocji. Ostatni raz pociągiem jechałem kilka lat temu i to jakimś ICkiem czy ECkiem do Warszawy, w klimatyzowanym wagonie z kawą i ciastkiem gratis :) Natomiast podmiejski dojazd do Poznania to zupełnie inna bajka. Akurat jestem w tej dobrej sytuacji, że dworzec mam tak blisko, że minuta wystarczy na dojście do pociągu, więc nieprzyjemne uczucie wyjścia na zewnątrz kiedy jest zimno pominę. Pociąg oczywiście się spóźnił. Kasa biletowa nie czynna. Mimo oszacowania odległości i ludzi stojących na peronie, maszynista uparł się aby dowieźć swój skład na sam koniec betonowego peronu, czym nie ułatwił ani wysiadania bo ludzie musieli się cofać do przejścia, ani wsiadania bo zwyczajnie mnie minął. Mijając mnie nie zauważyłem konduktora, więc dobiegłem do ostatniego wagonu. Wsiadłem i zostałem przy drzwiach wejściowych ponieważ reszta wagonu była już zajęta, a właściwie zapier****** ludźmi jak sardynkami puszka. Nic dziwnego jak w czasie dojazdu do pracy puszczone są dwa pociągi w ciągu półtorej godziny. Gdzieś z oddali usłyszałem gwizdek konduktora i ruszyliśmy. Nie mogąc obrócić nawet stopy stwierdziłem, że nie będę fatygował się do konduktora po bilet, niech się sam tu przepchnie. Skutkiem takiego podejścia okazała się podróż za darmo :) Sama podróż upłynęła mi na wdychaniu zapachów coraz bardziej spoconych podróżnych, ocenianiu ile ktoś już jedzie po flegmie spływającej z ust, lub kurtki podczas snu, oraz słuchaniu siedemnastolatków jaka „dupa od angielskiego jest zajebista”, ile można motocyklem jechać ze Śródki do Nekli – „od Antoninka miałem cały czas dwie paki osiedziesiąt”, „ile win po 150 zł każde dało się zajebać bo kumpel pracuje w kuchni w jakimś hotelu”, o pogróżkach do rywala który startuje do dziewczyny na GG i inne takie popisy oratorskie. Ostatecznie to tylko 25 minut męczarni. Po dojechaniu do Poznania udałem się na przystanek autobusowy na szczycie hotelu Sheraton czyli kolejny kawałek do przejścia. Przyjazdy pociągów są tak skorelowane z przyjazdami autobusów, że spokojnie widzimy jak nam autobusy odjeżdzają. Czas oczekiwania około 10 minut, bilet profilaktycznie bo nie wiem co mnie czeka kupiłem na pół godziny – 3,60!. Autobus także się spóźnił aczkolwiek był w miarę pusty, że nawet usiadłem, do tego nowy czysty i schludny w porównaniu do tego żółtka na torach. Niestety ostatni kawałek trasy który ja pokonuję w 5 minut Grunwaldzką, autobusowi zabrało około 20 jadąc równolegle Bukowską gdzie są korki. Tak więc dotarłem spóźniony ale szczęśliwy, że to tylko pojedyncza podróż a po pracy impreza. Jakbym musiał tak codziennie dojeżdżać i to w dodatku na jakąś monotonną linie produkcyjną to też bym chyba ciągle narzekał na świat i wszystko w koło. Z drugiej strony uwielbiam moje poranki. Jak kot ma zły dzień to pobudka o 4:40 bo łajza zeżarła całą nocną porcję jedzenia i trzeba jej coś dorzucić. Ale to bardzo miło za dwie minuty wskoczyć z powrotem pod ciepłą kołdrę :) Tosia, jak dla mnie idealną godzinę na wstawanie ma około 5:40. Rozespany razem z nią witamy dzień szerokimi uśmiechamy poczym następuje przewinięcie (najprostsze w całym dniu bo leży spokojnie :) i karmienie. Doszedłem już do takiej wprawy, że cała operacja jest bez zapalania światła, dlatego też Tosia zaczyna pić mleko i pod koniec zasypia. Leży pomiędzy nami, czasami się przekręci i się przytuli albo bawi włosami. I tak razem sobie usypiamy lub leżymy, a że pobudka była o 5:40 to o 6:40 już jestem na pełnych obrotach. Jak cała operacja się uda na 100% to dajemy z Tosią pospać mamie nawet do 8 bez budzenia jej :) Następnie wychodzę do samochodu przed drzwiami – luksus, jadę kilkaset metrów i już robi mi się cieplutko (uwielbiam ten fragment jazdy :), czasem przy okazji tankowania biorę sobie kawkę za dwa złote ;) (fragment o BP) i ruszam dalej. Mam już ciepło w aucie, ciepłą kawę, i przez cały czas gra mi Trójka, której program poranny jest dla mnie niedościgniony, poprzez swoją formułę dzwoniących słuchaczy, wyrazistych prowadzących i różnych cyklów np. opowiadających o ciekawych miejscach w Polsce, lub o wydarzeniach np. kulisy olimpiady w Chinach. Szczególnie polecam piątki gdy prowadzi Wojciech Mann, który nawet z przedstawienia prognozy pogody potrafi zrobić show. Wraz z Bartoszem Węglarczykiem i Piotrem Zarembą prowadzą też krótki ale z jajem komentarz polityczny – „Bez komentarza” :) Jeśli wyrobię się z wyjazdem około 7:00 to do pracy dojeżdzam w 35 minut omijając większość korków oraz bogatszy w wiedzę o najnowszych newsach, wiadomościach ekonomicznych i kursach walut (niestety kredyt na głowie ;). Tak pozytywnie nastawiony do dnia wjeżdżam na moje trzecie piętro, włączam laptopa i piszę tego posta :)




    © odwiedź stronę http://maciejewski.org po więcej fajnych postów!

    Fun

    Praca wre i uzależnia.

    Jakiś czas temu podczas przenoszenia jednego działu do innego pomieszczenia, udało mi się chwycić taki oto obrazek.

    Co tam, że biurka nie ma! Nie straszne klęczenie bo krzesła tez brak! Spadająca klawiatura także nie straszna, zawsze można uzyć monitora koleżanki, która już padła przy przenosinach ;)

    I tak oto kolega Krzysztof uchował się, aż w końcu go przymusiliśmy do shutdownu, ale została komórka jeszcze, skubany ;)

    I niech ktoś mi powie, że tylko IT jest uzależniony od komputerów ;) Więc drodzy czytelnicy nie zatrudniajcie się w działach zakupów firm. Oni uzależniają! ;)




    © odwiedź stronę http://maciejewski.org po więcej fajnych postów!

    Job / Praca

    AS/400 w komórce!

    Dzisiaj próbowałem zainstalować iSeries Access for Linux. Jak narazie skutek jest marny, a dokumentacja i opis błędów obszerna, czasu na czytanie jednak brak :)

    Moje wysiłki okazały się jednak daremne ponieważ istnieje otwarta alternatywa w postaci emulatora 5250. Co najważniejsze, emulacja następuje na terminalu z którego go uruchamiamy, nie pojawia się dodatkowe okienko do wpisania serwera, usera i hasła. Co to oznacza i dlaczego jest to fajne nie muszę chyba mówić użytkownikom konsol tekstowych. Po zainstalowaniu z net/tn5250 i zalogowaniu się do NetBSD przez komórkę przy pomocy midpssh, nie było żadnych problemów aby mieć kompletne środowisko AS’a w komórce!

    A wygląda to tak:

    Menu główne JDEdwards :)
    Menu główne JDEdwards :)

    Dla porównania tak wygląda „natywny” ekran z iSeries dla Windows. (Pierwszy screen od góry)

    Najważniejsze jednak, że można tego używać całkiem sprawnie w sytuacjach awaryjnych bez dostępu do komputera, a komórkę ma się w zasadzie wszędzie. Na urlopie niestety też ;)

    P.S. Jak tam koledzy Administratorzy Windowsowi, klikniecie w coś z komórki? ;)




    © odwiedź stronę http://maciejewski.org po więcej fajnych postów!

    Job / Praca

    Apple – MS Coop.

    Z braku czasu taka zapchajdziura, co by Twitterowe Diggesty nie wypełniły całej strony :)

    Apple nawet w Microsoftowych aplikacjach o krok do przodu :) (Office 2008)

    Apple - MS Coop ;)
    Apple - MS Coop ;)




    © odwiedź stronę http://maciejewski.org po więcej fajnych postów!

    Job / Praca

    MySQL crash

    Witajcie po krótkiej przerwie. Chciałem opisać moją delegację przez większość północnej Polski, jednak po powrocie okazało się, że przywitał mnie padnięty mysql, a że przy okazji dało się go w miarę szybko naprawić to będzie to znakomity tutorial :)

    Mam system helpdeskowy o nazwie bugzero. To trochę pokręcony konfig ponieważ jest napisany w javie, wymaga tomcata i javy, java na NetBSD działa w emulacji linuxowej, a wszystko przechowywane jest w bazie. Tak czy owak powyższy konfig działa bardzo stabilnie, a od czasu update’u do 4.0 nie miałem z nim problemu przez prawie 140 dni :)

    11:15AM up 139 days, 13:05, 2 users, load averages: 0.07, 0.39, 0.70

    Dzisiaj jednak strona do logowania się wyświetliła i po kliknięciu przycisku do zalogowania nic się nie stało a przeglądarka cały czas łączyła się. Trwało to dość długo więc zacząłem szukać przyczyny.

    Nauczony za czasów 3.0, że tomcat lubił się powiesić zrestartowałem go, nie pomogło to, a właściwie pogorszyło sparwę bo juz nie można nawet było wyświetlić okienka logowania. Jako drugi do sprawdzenia mysql. Stopował się ze dwie minuty ale w końcu mu się udało bez ingerencji kill :) Przy próbie wystartowania dostałem komunikat:

    /var: write failed, file system is full

    Aha, jest winowajca. Faktycznie /var ponad pełny 102% :) Zrobiłem trochę miejsca (głownie logi mysqla i snorta) i wystartowałem mysql jeszcze raz, tym razem poszło gładko. Próba logowania się do bugzero jednak zakończyła się komunikatem „Load issues/bugs from the database failed”.

    No to pięknie baza się rozjechała. Na szczęście mysql ma narzędzia aby to naprawić. Usterka okzała się na tyle mała, że obyło się bez żmudnego wpisywania do bazy czegokolwiek.

    Po pierwsze należy sprawdzić w których tabelach jest błąd. Najprościej zrobić to narzędziem mysqlcheck

    mysqlcheck -uroot -p bugzero

    bugzero.PrimaHelpdesk2007_entry
    warning : Table is marked as crashed
    warning : 8 clients are using or haven't closed the table properly
    error : Size of indexfile is: 69632 Should be: 70656
    error : Corrupt
    bugzero.PrimaHelpdesk2007_file
    warning : 2 clients are using or haven't closed the table properly
    status : OK
    bugzero.PrimaHelpdesk2007_filter
    warning : 2 clients are using or haven't closed the table properly
    status : OK
    bugzero.PrimaHelpdesk2007_query
    warning : 2 clients are using or haven't closed the table properly
    status : OK
    bugzero.PrimaHelpdesk2007_trail
    warning : 8 clients are using or haven't closed the table properly
    status : OK
    bugzero.PrimaHelpdesk2007_trigger OK
    bugzero.SEQUENCE
    warning : 7 clients are using or haven't closed the table properly
    status : OK

    Ok, mamy jedna tabele uszkodzoną i kilka innych z warningami. Wchodzimy do mysql i naprawiamy tabele:

    mysql -uroot -p bugzero

    mysql> repair table PrimaHelpdesk2007_entry
    -> ;
    +---------------------------------+--------+----------+----------+
    | Table | Op | Msg_type | Msg_text |
    +---------------------------------+--------+----------+----------+
    | bugzero.PrimaHelpdesk2007_entry | repair | status | OK |
    +---------------------------------+--------+----------+----------+
    1 row in set (1.10 sec)

    mysql> repair table PrimaHelpdesk2007_file;
    +--------------------------------+--------+----------+----------+
    | Table | Op | Msg_type | Msg_text |
    +--------------------------------+--------+----------+----------+
    | bugzero.PrimaHelpdesk2007_file | repair | status | OK |
    +--------------------------------+--------+----------+----------+
    1 row in set (0.68 sec)

    mysql> repair table PrimaHelpdesk2007_filter;
    +----------------------------------+--------+----------+----------+
    | Table | Op | Msg_type | Msg_text |
    +----------------------------------+--------+----------+----------+
    | bugzero.PrimaHelpdesk2007_filter | repair | status | OK |
    +----------------------------------+--------+----------+----------+
    1 row in set (0.04 sec)

    mysql> repair table PrimaHelpdesk2007_query;
    +---------------------------------+--------+----------+----------+
    | Table | Op | Msg_type | Msg_text |
    +---------------------------------+--------+----------+----------+
    | bugzero.PrimaHelpdesk2007_query | repair | status | OK |
    +---------------------------------+--------+----------+----------+
    1 row in set (0.14 sec)

    mysql> repair table PrimaHelpdesk2007_trail;
    +---------------------------------+--------+----------+----------+
    | Table | Op | Msg_type | Msg_text |
    +---------------------------------+--------+----------+----------+
    | bugzero.PrimaHelpdesk2007_trail | repair | status | OK |
    +---------------------------------+--------+----------+----------+
    1 row in set (1.88 sec)

    mysql> repair table PrimaHelpdesk2007_trigger;
    +-----------------------------------+--------+----------+----------+
    | Table | Op | Msg_type | Msg_text |
    +-----------------------------------+--------+----------+----------+
    | bugzero.PrimaHelpdesk2007_trigger | repair | status | OK |
    +-----------------------------------+--------+----------+----------+
    1 row in set (0.07 sec)

    Jak widać poszło sprawnie i szybko (czego niestety nie można powiedzieć o bazie snorta :/

    Po powyższej operacji jeszcze raz sprawdzamy strukturę tabel:

    mysqlcheck -uroot -p bugzero

    bugzero.PrimaHelpdesk2007_entry OK
    bugzero.PrimaHelpdesk2007_file OK
    bugzero.PrimaHelpdesk2007_filter OK
    bugzero.PrimaHelpdesk2007_query OK
    bugzero.PrimaHelpdesk2007_trail OK
    bugzero.PrimaHelpdesk2007_trigger OK
    bugzero.SEQUENCE OK
    bugzero.accesscode OK
    bugzero.assignment OK
    bugzero.fieldname OK
    bugzero.fieldset OK
    bugzero.groupcode OK
    bugzero.mailbox OK
    bugzero.person OK
    bugzero.project OK
    bugzero.reminder OK
    bugzero.workflow OK

    Tym razem próba logowania zakończyła się pełnym sukcesem :)

    Dla porównania naprawa bazy snorta:

    mysql> repair table snort.data;
    +------------+--------+----------+----------+
    | Table | Op | Msg_type | Msg_text |
    +------------+--------+----------+----------+
    | snort.data | repair | status | OK |
    +------------+--------+----------+----------+
    1 row in set (5 min 24.55 sec)

    trochę dłużej :)




    © odwiedź stronę http://maciejewski.org po więcej fajnych postów!

    Job / Praca

    Gorąco!

    Tak, nic odkrywczego pewnie codziennie doświadczacie tych temperatur. Gorzej jeśli sprzęty ich doświadczają. Pierwszy niepokojący sygnał to temperatura w serwerze do backupu, a dokładnie temperatura pomiędzy dyskami. Aż się skala skończyła.

    Po przeskalowaniu wykres się mieści, jednak jest to 7 stopni więcej niż średnio, i niestety przez najbliższe 2 tygodnie będzie pewnie powoli wzrastał.

    Oczywiście serwery znajdują się w pomieszczeniach klimatyzowanych, klima jednak osiągneła kres swoich możliwości słuchając wycia wiatraków w serwerze IBM, zauważalnie głośniej i z większą częstotliwością.

    Na koniec jeszcze rzut oka na ILO od Prolianta, też niezbyt dobrze, dzisiaj rano chłodzenie chodziło na 79% swojej mocy, wczoraj w południe było to 89%.

    Temperatury wyglądają następująco, twardy zawodnik nie biorąc pod uwagę temp. otoczenia :)

    Na koniec jeszcze ciekawostka, nie mam zdjęcia chociaż pewnie nie będzie trudno dzisiaj taki efekt osiągnąć, termometr w samochodzie zrobił się cały czarny. Po krótkiej jeździe i wychłodzeniu samochodu najwyższa zarejestrowana temperatura wyniosła 75 stopni!



    © odwiedź stronę http://maciejewski.org po więcej fajnych postów!

    Job / Praca

    AS/400 i JDE

    A teraz coś kompletnie z innej systemowej beczki. Od razu mówię, że nie jestem żadnym ekspertem jeśli chodzi o AS/400. Dla osoby, która używała i używa kilku systemów operacyjnych każdy nowy (i nie mówie o etnej dystrybucji linuksa) jest napewno ciekawy. AS/400 jest interesujący poprzez swoją inność.

    Przedewszystkim należy zacząć od tego że w ASie wszystko jest obiektem, i mam na myśli wszystko. Komenda jest obiektem, biblioteka jest obiektem, wygenerowany raport jest obiektem, wszystko co da się wymyślić jest obiektem :) Dlatego też, przynajmniej mi na początku dość trudno było myśleć o systemie jako zbiorze bibliotek z programami i plikami. Wiadomo, mamy Windows czy tam Unix jakiś, mamy dyski, partycje, litery dysków lub / jako root i pod nim kolejne katalogi. W ASie tego nie ma, jest główna biblioteka QSYS i pod nią kolejne podbiblioteki i wnich odpowiednie pliki i programy i koniec. Za to wyszukiwanie jakiegos pliku, lub zawartości w pliku trwa nie zmiernie szybko, właściwie wygląda to tak jakby wszystko było gdzieś zindeksowane. Poruszanie po systemie też wydaje się na początku dziwne, ponieważ wszystko opiera się na różnych menusach. Tak jest, nie mamy jakiegos menadżera czy lini komend w rozumieniu Unixowym. Wydaje się to może toporne, ale po chwili używania jest dość wygodne.

    Ekran powitalny JDEdwards na AS/400
    Ekran powitalny JDEdwards na AS/400

    Do zarządzania uzytkownikami mamy taki za to menus:

    Zarządzanie użytkownikami
    Zarządzanie użytkownikami

    Lista procesów ze znajomym oprogramowaniem – serwer WWW Apache.

    Lista procesów
    Lista procesów

    Status systemu:

    Status Systemu - mało miejsca na dyskach :/
    Status Systemu - mało miejsca na dyskach :/

    Z ciekawostek warto wymienić, że natywnym kalendarzem w JDE jest kalendarz Juliański w którym dzisiejsza data (18.07.2008) wygląda tak: 108200 – czyli 1 08 200, gdzie pierwsza cyfra oznacza stulecie (0 – XX wiek, 1 – XXI wiek), kolejne dwie rok (08 – 2008 wiadomo), a ostatnie trzy cyfry kolejny dzień roku. Jutro więc będzie juliańska data 108201. Może wydawać się to dość dziwne/ekscentryczne ale przy olbrzmiej ilości danych i dat format juliański idealnie rozróżnia co było wcześniej a co później. Łatwo jest też poprzez zwykłe dodawanie i odejmowanie szybko policzyć co było starsze/młodsze i o ile dni. AS/400 oczywiście dostarcza kalkulator dat :)

    Konwerter dat juliańskich <-> gregoriańskich
    Konwerter dat juliańskich gregoriańskich

    To co czyni ASa i JDEdwards wyjątkowym jako system ERP to jego szybkość. Baza 40 GB z 20 milionami rekordów i kilkudziesięcioma użytkownikami zalogowanymi naraz i mieliona 8 godzin dziennie w te i wewte praktycznie nonstop obsługuje jeden RISCowy procesor 1.5 Ghz :) Dane przechowywane sa w bazie DB2 400.

    Dla porównania mój Snort z Base gdzie jest 3 mln rekordów na 4x Xeon 3Ghz i 2 GB RAM, potrzebuje około 50 sekund dla jednego usera żeby wydobyć dane z MySQL :)

    Oprócz wspomnianego APACHE na ASie może jeszcze działać JAVA i baza ORACLE. System można także samemu rozbudowywać o nowe możliwości lub programy w języku RPG.

    Co jeszcze czyni AS/400 wyjatkowym? Niestety cena i to nie tylko oprogramowania. Zmiana dysków na większe (np 500GB) to wydatek rzędu kilkunastu tysięcy dolarów. Tak samo procesor czy pamięć. Ale fakt, że tych zmian nie dokonuje się zbyt często. Powszechnie wiadomo, że AS/400 to najbardziej niezawodny system. Nie znalazłem żadnej komendy podobnej do uptime, a szukałem dość długo. Ale nie ma chyba takiej potrzeby bo raz uruchomiony AS jak go szlag nie trafi z powodu hardware’u lub awarii prądu działa sobie kilka(naście?) lat :)




    © odwiedź stronę http://maciejewski.org po więcej fajnych postów!

    Fun

    Pomieszanie z poplątaniem

    Taki oto będzie ten post.

    Sezon ogórkowy właśnie się zaczyna, dlatego wszystko to co uzbierało mi się w przeciągu kilku dni wrzucę do jednego posta, co byście na wakacjach mieli wszystko w jednym rssie i nie będę nadwyrężał Waszych gprsów ;)

    -j – no właśnie, wczoraj odkryłem przy pomocy morr’a (znowu ;) kolejną niesamowitą rzecz w NetBSD, jest to dla mnie odkrycie na miarę „make show-options” w pkgsrc dzięki, któremu po kilku miesiącach przestałem się zastanawiać „skąd u licha wiedzieć co dopisać do mk.conf, żeby mi się postfix z saslem skompilował” :) magiczna opcja -j mówi ile na raz jobów make może odpalić. W przypadku większej liczby procesorów drastycznie skacze wydajność kompilacji, np kompilacja kernela GENERIC na IBM Netfinity 5000 (2x P3 500Mhz) skróciła się z 56 minut do 27, a mój 4x Xeon 3.0 Ghz mieli go za to w 5 minut, neat :>!

    – pisząć o kompilacji kerneli – zapamiętaj cancer, jak używasz net.inet.ip.forwarding w sysctl to używaj, a nie dodajesz option GATEWAY na jakimś zapomnianym routerze (no dobra nie tak bardzo zapomnianym – to ten IBM z posta wyżej), po czym przy updejcie do 4.99.69 (NetBSD is sexy ;) zastanawiasz się co jest z tym PF i NAT. Downgreadujesz, odpalasz kernele starsze od userlandu, wymieniasz karty sieciowe, zmieniasz PF na IPNAT/IPF, piszesz regułki nata bacznie wpatrując się w klawiaturę, szukasz niewidzialnych spacji itp.

    # Uptime | System Boot up
    ----------------------------+---------------------------------------------------
    1 53 days, 21:23:35 | NetBSD 4.99.58 Sat Mar 29 16:33:27 2008
    2 25 days, 08:20:05 | NetBSD 4.99.58 Fri May 23 16:08:39 2008
    3 18 days, 19:16:11 | NetBSD 4.99.63 Wed Jun 18 16:34:35 2008
    -> 4 0 days, 11:14:24 | NetBSD 4.99.69 Mon Jul 7 21:28:15 2008
    5 0 days, 04:50:57 | NetBSD 4.99.69 Mon Jul 7 16:35:22 2008
    6 0 days, 02:28:32 | NetBSD 4.99.69 Mon Jul 7 11:58:23 2008
    7 0 days, 01:47:26 | NetBSD 4.99.69 Mon Jul 7 14:28:49 2008
    8 0 days, 00:06:48 | NetBSD 4.99.63 Mon Jul 7 16:26:47 2008
    9 0 days, 00:03:03 | NetBSD 4.99.69 Mon Jul 7 16:21:56 2008
    10 0 days, 00:01:53 | NetBSD 4.99.58 Mon Jul 7 16:18:15 2008
    ----------------------------+---------------------------------------------------
    1up in 18 days, 08:01:48 | at Sat Jul 26 16:44:26 2008
    no1 in 53 days, 10:09:12 | at Sat Aug 30 18:51:50 2008

    No comments…

    zagadka – a przez kogo zgotowana? Przez Escorta. Nie pali na jeden cylinder, wymieniłem mu kable, świece, nadal nie pali, po oględzinach u mechanika stwierdzono, że cewka jest ok, kompresja też bardzo dobra, ogólnie silnik i bebechy w good shape, no ale nie pali. Pali za to benzynę jak smok, a na LPG nie da się jeździć bo niespalony LPG powoduje detonacje, które rozwalają mi (uwaga trudne słowo) klapomikser. Dzisiaj od godziny 10 – dzień drugi szukania o co tam chodzi.

    Update: a jednak źródłem wszystkich problemów okazała się zalana(!) cewka, co ją zalało to jednak pozostanie zagadką. Po wyczyszczeniu śmiga lepiej niż poprzednio, pewnie przez te wszystkie nowe elektryczne sprawy :)

    a wogóle BP – to ostatnio moja ulubiona stacja, z racji personelu, który przez kilka miesięcy od wprowadzenia motokarty BP (taka karta kredytowa BP i Citibanku, na której gromadzi się punkty za paliwo, dodatkowo jest tam jakiś limit kredytu przez 54 dni nieoprocentowany i za zakupy tą kartą też dostaje się punkty, przy okazji jest to karta wypukła i można płacić nią w Internecie za na przykład domeny, na stacjach BP płacąc tą kartą są też zniżki na myjkę kawę itp. Właśnie napisałem najdłuższe wtrącenie w swojej karierze bloggera) nie wie, że aby móc kupić myjnię ze zniżką za 10 zł zamiast 18,99, lub małą kawę za 2zł zamiast dużej za chyba 5 z kawałkiem, trzeba kupić paliwo, zapłacić tą właśnie kartą BP. Dlatego poraz kolejny dzisiaj przy tankowaniu za oszałamiające 20 zł na przyjazd do mechanika, bez problemu dostałem dużą kawę za 2zł i jeszcze punkty, płacąc oczywiście zwykłą kartą, nie obciążając kredytowej :)

    mechanik – Zostawiłem u niego Essiego rano i odbyłem przymusowy spacer z Promienistej na Marcelińską (Poznań) w 20 minut. Dziwne, ale w tak zurbanizowanym kawałku miasta, musiałem tachać pusty kubek od kawy przez ponad połowę drogi, żeby znaleźć kosz na śmieci. Za to poranny spacer z w kółko wiejącym wiatrem to jest to! Budzi lepiej niż ta kawa z BP!

    zagadek ciąg dalszy – mam taką dziwną maszynę, która jest dość ważna, i robi ważne rzeczy, między innymi http, mail, proxy, dns, samba, itp. Generalnie chodzi to całkiem przyzwoicie już dłuższy czas:

    # Uptime | System Boot up
    ----------------------------+---------------------------------------------------
    1 145 days, 10:01:39 | NetBSD 4.0_BETA2 Sun Oct 21 08:50:21 2007
    2 140 days, 18:38:40 | NetBSD 4.0_BETA2 Sat Jun 2 13:13:34 2007
    -> 3 114 days, 21:09:10 | NetBSD 4.0 Sat Mar 15 10:48:04 2008
    4 114 days, 21:08:10 | NetBSD 4.0 Sat Mar 15 10:48:03 2008

    Posiada ona jednak jedną wkurzającą przypadłość, niemiłosiernie laguje, np po wpisaniu loginu trzeba czekać na hasło od ssh kilkanaście sekund, po zalogowaniu działa normalnie. Chyba, że wywoła się jakąś komendę, która zachowuje się tak jak wspomniane ssh, np „w”. Efekt jest taki:

    $ w
    8:59AM up 114 days, 21:12, 2 users, load averages: 0.01, 0.09, 0.11
    USER TTY FROM LOGIN@ IDLE WHAT
    root console - Sat11AM 2days -
    (tutaj nastepuje pauza (a może nawet pałza) kilkusekundowa)
    cancer ttyp0 ip-xx-yy-zz-żż.n 8:15AM 0 w
    $

    większość komend działa normalnie. Tak samo zachowują się niektóre usługi, np Apache, jego restart zajmuje czasem nawet dwie minuty! A po powrocie do shella po /etc/rc.d/apache restart trzeba poczekać jeszcze z minutę na finalne „Resuming normal operations”. Po czym strony działają bez większych opoźnień. To maszyna jest z:

    cpu0: AMD Athlon 64 or Sempron (686-class), 1607.43 MHz, id 0x20fc2

    a NetBSD zarówno i386 jak i amd64 zachwoują się tak samo. Pomysły jakieś?

    adsense – W ogóle to od czasu zmiany layoutu nie mogę dojść z nimi do ładu. Czy ktoś wogóle wie w jaki sposób Google ustala, która reklama ma większy priorytet? Chodzi mi o to, że z tego co zauważyłem na stronie maksymalnie mogą być 3 bloki reklamowe, jak jest więcej to kolejne się nie wyświetlają. Na moim blogu są dwa stałe bloki – u góry pasek z pięcioma linkami, i długi blog po prawej stronie w sidebarze. Dodatkowo były reklamy pod każdym postem. Efekt był taki, że zawsze były dwie stałe reklamy + jedna pod najnowszym postem. Kiedy jednak otwerało się określony post to zawsze były trzy bloki reklamowe i to działało. Po zmianie na Vintage, kiedy chciałbym zostawić sobie taki system to publikując więcej niż 3 bloki reklam na głownej stronie – efekt jest taki, że są pierwsze linki u góry, kolejne reklamy w dwóch postach od góry i biała plama tam gdzie jest ten największy blok. Dlatego teraz mogę publikować reklamy co piąty post, żeby głowna się nie rozwalała. Nie jest to wygodne, a przy okazji nie skuteczne bo z wyszukiwarek ludziska wpadają ściśle do określonego postu, gdzie w całości nie ma reklamy, ale w pojednykę już powinna się pokazać.

    TPSA – To też do wora z wielkim napisem ZAGADKI! Muszę przyznać, że to bardzo demokratyczna instytucja. Jestem szczęśliwym posiadaczem (no może nie posiadaczem w każdym razie dysponuję(?) opiekunem) opiekuna biznesowego. Właściwie tych opiekunów to mam już chyba z 4 a może pięciu, a może 4 tylko z 5 nazwiskami, jedna przemiła Pani właśnie wypadła z tego kręgu bo ciąża. W każdym bądź razie wysyłam maila do jednej Pani, dostaję odp od drugiej z adnotacją, że znowu zmiana opiekuna i takei tam cuda na kiju. Wyszukiwarka w Thunderbirdzie ma co robić. Ale co to ja miałem o tej demokracji. Mamy taką fermę w miejscowości Byszkowo. Wiocha taka, że koniec świata (w sensie daleko, nie istnieje na mapie, nie ma nawet adresu – trzeba adresować na Czaplinek oddalony o kilka kilometrów z adnotacją, że do Byszkowa, ale jakoś to dochodzi :), ale linie TPSA posiadamy, i to nie byle jaką tylko ISDN, a nawet dwa! No i w tym Byszkowie jeden ISDN obsługuje fax, a drugi telefon i modem. Chciałem tam założyć DSL’a i po wywiadzie (technik dotarł do nieistniejącego adresu :) jedna z moich opiekunek (czuję się jak dziecko…) stwierdziła, że nie da rady, DSL na cyfrowej lini nie pójdzie (a analogowy modem idzie :) a zmiana lini się nie opłaca, a wogóle to byśmy stracili numer jeden jakby się dało (w sumie bez róznicy bo zamiast blokować modemem byłby DSL, ale co tam). Po tej odpowiedzi akurat Pani przekazała opiekę koleżance. W między czasie po ich testach przestał tam działać modem … Więc piszę co by naprawili, żeby chociaż ten modem działał,a wogóle to może chociaż SDI by nam tam dali, neostrade jakąś chociaż. A tu się okazuję, że nowa opiekunka SDI ani Neo nie poleca, bo to nie usługi biznesowe i jak się coś zepsuje to wpadamy w kolejkę 5600 zgłoszeń dziennie (sic!), i proponuje mi DSLa…. Mówi, że linie oczywiście możemy zmienić na analogowe, ale po co, skoro można zrobić DSLa na lini podkładowej (!) i ISDN zostanie, a ta linia podkładowa to jest nawet tańsza od najtańszej analogowej lini bo tylko 30 zł miesięcznie, zamiast najtańszy abonament 39 zł. I bądź tu człowieku mądry, i wogóle po co się znać co na czym może chodzić. Acha, zamówienie na dokładnie to samo musiałem wysłać jeszcze raz :) Tak więc jak ktoś ma kłopoty z TPSA to mogę polecić dobrą opiekunkę ;)

    o jeszcze mi się zagadka przypomniała – też komputerowa. Mniej więcej tak wygląda. W takiej oto konfiguracji transfer po lanie (Samba, FTP, SFTP) ograniczony jest do 100 kB/s czyli tyle ile przepustowość łącza. Dodatkowo kiedy pobieram coś z LAN i włącze pobieranie z Netu to transfer dzieli się ładnie na pół. Struktura jest napewno ok, bo mam kilka innych takich sieci gdzie modem od Netu jest wpięty do tego samego switcha co LAN. I nie pomaga wymuszenie samby żeby słuchała tylko na rtk0. W sumie nic nie pomaga. Sugestie?

    maile, maile – dużo ich, dziennie po nocy (w dokładnie od po 16 do 8 rano) zbiera się około 460. Za dużo, zwłaszcza że np 300 to od smokepinga, że ktoś znowu drukarkę sieciową wyłączył!

    hipokryzja – uskuteczniana jest przez nasz bufet! Idę dzisiaj po bułkę, i co widzę? Przy kasie stoi świnia skarbonka na napiwki! Coż niezwykłego w świni? Jedni zarabiają na adsense, inni na groszach, które nie chce się wrzucić do portfela. Prawda. Ale nasz prześwietny bufet, potrafi: ważyć zupę, włożyć 3 i pół ziemniaka przypadkowo i strzepnąć to pół, na prośbę o więcej sosu na kaszę odmówić (no chciaż pół łyżki!), włożyć ociekającą surówkę i jeszcze wywalić trochę bo za dużo, włożyć na prośbę dwie surówki ale za to jeden ziemniak do gara z powrotem…. Tam się po prostu nie idzie najeść, dlatego ja tam nie chodzę! I jeszcze teraz te napiwki…

    Pro Blogger – No tak, chyba nim jestem, we wspomnianym spacerze, cała droga i czas wypełniły mi myśli jak napisać tego posta, łącznie z akcenatmi, gdzie powinno być śmiesznie i jak czytający powinien w głowie sobie czytać, żeby wyszło tak jak chcę. Wyszło?



    Related Posts with Thumbnails

    © odwiedź stronę http://maciejewski.org po więcej fajnych postów!

    Add your widget here