Krótkie / Short

    Lech Lech Kolejorz!

    Aż sam się dziwię, że piszę o klubie piłkarskim czy o piłce w ogóle, ale po wczorajszym meczu Lecha z Feyenordem (1:0) zapewniającym Lechowi wejście do 1/16 finałów wszyscy i wszędzie tylko o tym rozprawiają. Nawet w moim ulubionym radiu usłyszałem „Dzisiaj wszyscy jesteśmy biało-niebiescy” a dziennikarze głownie z Warszawy, więc chyba wielka rzecz się faktycznie stała (puchar UEFA po iluś tam latach i te sprawy). A, że stadion Lecha mam niejako przez okno to tym bardziej wypada pogratulować „sąsiadom” :) Tak więc – GRATULACJE POZNANIAKOM !




    © odwiedź stronę http://maciejewski.org po więcej fajnych postów!

    Fun

    Spodnie, Pendrive i (nie tak) Stara Szafa

    Poranna pobudka o 6:30 przez Tosię to mniej więcej standard. Po porannej zabawie i jedzeniu jak zwykle też zacząłem szukać sobie ubrania na dzisiaj. Nieodparta chęć założenia innych spodni dzisiaj niż jeansy zawiodła mnie do czeluści szafy, o których nawet nie wiedziałem. Wyciągnąłem ciemny materiał z ciemnej otchłani. Były to bojówki. Bojówki tak stare, że zapomniałem że je mam, ale nadal pasowały idealnie. Przełożyłem wszystko co miałem w jeansach z poprzedniego dnia (pendrive 8GB, klucze do szaf serwerowych, kabelek SATA) do o wiele wygodniejszych kieszeni bojówek. Dołożyłem telefony, dokumenty i klucze i radośnie udałem się do samochodu zahaczając o łazienkę. Po dojściu do samochodu okazało się, że nie mam kluczyków do samochodu, jednak pamiętałem że je wkładałem do jednej kieszeni. Wyjąłem wszystko co włożyłem przedtem i oprócz rzeczy oczywistych (pendrive 8GB, kluczyki, kabelek SATA), wyjąłem zdezelowany pendrive 2GB Kingston z szyfrowanym FATEM. Zaskoczyłem się dość. Nie dość, że już zdążyłem zapomnieć, że w ogóle miałem takiego pena, to co u licha tam jest skoro przeleżał tyle nieznaleziony i nie potrzebowałem go znaleźć. Kluczyki do samochodu znalazły się w właściwej kieszeni, która okazała się nieco głębsza niż myślałem, grzebiąc klucze w okolicy…. nvm… [Kilkadziesiąt minut później w biurze na ul. Marcelińskiej]. Pen wylądował w USB, po krótkim instalowaniu niewiadomo czego mogłem ujrzeć jego zawartość. Prawdę mówiąc trochę się rozczarowałem, kilka standardowych sterowników i programów i jakieś pierdoły które już nie wiem do czego były. Ale z 2 GB 1 GB jest zaszyfrowane, to będzie odkrycie na miarę Kolumba! A tak, hasło. Hasło…. hasło….kto by tam pamiętał hasło sprzed roku? Ja! Po sprawdzeniu hintu – „No hint :)” (ależ ja jestem przebiegły) pozostało mi odkopać w głowie co ja za hasła mogłem wymyślać rok temu. Przypomniałem sobie za 3 razem :) Po komunikacie „You are logged to private zone” kliknąłem OK, i moim oczom ukazał się jeden plik…. „WPA do domu.txt”. OMG, tyle emocji przez cały poranek, taki wysiłek umysłowy żeby przypomnieć sobie hasło, takie nadzieje na coś dawno zapomnianego i tylko klucz do wifi w domu, w dodatku już nieaktualny? Chlip, chlip. Ale próbować zawsze warto i hej! mam Pendrive’a za free kolejnego :) W dodatku z MIGO!




    © odwiedź stronę http://maciejewski.org po więcej fajnych postów!

    Family / Rodzina

    Disaster recovery

    W piątek jak co rano wybrałem się do pracy. Pod sam koniec, przy wjeździe na parking dopadł mnie ból w prawej nerce, który postępował tak szybko, że zdążyłem tylko doczłapać się do firmy (na szczęście windę mamy), wziąć dwie tabletki NO-SPA i wydukać, że muszę jechać do szpitala. Tak właśnie zaczęły się 4 dni mojej gehenny.

    Nie pierwszy raz zdażył mi się taki wypadek. Po pierwszym „ataku” 4 lata temu, to był „atak” numer dwa. Wiedząc co mnie czeka udało mi się zachować spokój w drodze do szpitala i przetestować wszystkie możliwe ustawienia siedzenia pasażera. W szpitalu standardowo:

    – Co Panu dolega
    – Umieram, kolka nerkowa, potrzebuję kroplówkę z środkiem przeciwbólowym
    – Ma Pan ubezpieczenie?
    – Mam, ale nie przy sobie, możemy załatwić to później? I’m dying here!
    – To w takim razie proszę podpisać oświadczenie, że jak Pan nie doniesie ubezpieczenia to Pana obciążymy kosztami.

    skrob, skrob, skrob – podpisałem, ale nie wyglądało to na mój podpis wcale

    – Proszę na ostry dyżur, pokój 55

    Na szczęście pokój był za plecami, kolejki brak, fajnie, wchodzę, daję jakiś świstek z rejestracji i z nadzieją patrzę na pielęgniarza i mu opowiadam co mi jest i co ma mi zrobić bo to już sprawdzone działanie. Odpowiedź – wyrok – proszę poczekać na korytarzu. No kurwa po co?! Jak się później okazało, szukali lekarza. A jak takie poszukiwania wyglądają mogłem się przekonać kiedy indziej słuchając rozmowy laborantek z lekarzem o pierdołach gdzie po pół godzinie lekarz oprzytomniał z tekstem „Matko Boska, tam ta kobita na mnie czeka na izbie przyjęć!”. Po kilku minutach oczekiwania i chyba końcówce działania NO-SPY, wszedłem jeszcze raz i położyłem się a kozetce bo już nie mogłem ustać. Cud się stał albo wyglądałem naprawdę źle bo znalazł się dość szybko lekarz i lekarka. Krótki wywiad (po co pytania gdzie pracuję i mieszkam jak można to zrobić po wszystkim? Dodatkowo ból plączę język, no ale udało mi się dostarczyć wszystkich informacji.) W końcu dostałem kroplówkę z dodatkowymi dwoma zastrzykami, tak że całkiem niezły koktajl drugowy. Skuteczny koktajl, odpłynąłem w kilka minut czując ustepujący ból. Tak mi się dobrze leżało, ale kolejne obowiązki wzywają, badanie moczu i usg. O ile z USG nie ma większych problemów (aaaaj zimny żel), to z moczem do badania z bolącą nerką są OGROMNE problemy. Po kilku minutach w ubikacji gapiąc się na odkręcony cieknący kran udało mi się napełnić prawie do pełna kubeczek :). Trochę oczekiwania, ciesząc się życiem bez bólu umiliła mi czekolada z automatu. Wyniki USG który przyszły szybciej właściwie potwierdziły to co na 100% miały potwierdzić wyniki moczu. Stan zapalny, jakieś kamyszki w nerce. Spoko, ostatnio też tak było, najważniejsze że kroplówka zaczęła działać. Można wracać. W tym momencie właściwie byłem gotów wracać do pracy i wybrać się na sprawdzenie polityki Disaster Recovery w Szamotułach. Nie przewidziałem jedynie, że polityka nie uwzględnia Disaster Recovery Admina…

    Po telefonie do żony i szefa ustaliliśmy jednak, że odpuszczę sobie dzisiejszy dzień. W domu czekała na mnie śpiąca Tosia (dzięki córcia) więc szybko położyłem się w łóżku pod kołdrą i zasnąłem z nadzieją na szybkie recovery. Po godzinie spania, a po półtorej od wyjścia ze szpitala, symptomy poranne zaczęły wracać. Znacie to uczucie niemocy kiedy nadchodzi coś nie uniknionego i jest to nie przyjemne? Właśnie zaczęło mnie ogarniać. Wziąłem kolejne NO-SPY i czekałem. Doczekałem się całkiem szybko. Przewalczyłem z nawracającym bólem do 17 i pojechaliśmy znowu do szpitala, tym razem na ul. Szwajcarską bo tam mają podobno specjalistów (tak powiedzieli na Mickiewicza). Oczywiście dopadł mnie Murphy z jego prawami, na korytarzu pełno ludzi, dodatkowo to nie jest ostry dyżur tylko Szptalny Oddział Ratunkowy i kolejki jako takiej tam nie ma, decyduje stopień poszkodowania. No i kto tam by się przejmował moją nerką (i w ogóle facetem łażącym w kółko albo leżącym na krzesłach) jak co chwila przywożeni byli nowi pacjenci andrzejkowego eventu z poparzoną (o zgrozo!) ręką, lub skaleczoną(!) dłonią. W końcu znalazł się lekarz, który spojrzał na wyniki z poprzedniego szpitala i wysłał mnie do urologa. U urologa poszło sprawnie i w ogóle doktór był pozytywna postacią tego całego zajścia, miły, rzeczowy, pomocny, odpowiadał na pytania w stopniu zrozumiałym dla gościa z IT a nie z Akademii Medycznej. Generalnie, nie ma się co obawiać, trzeba „urodzić” te kamyszki, bo za małe na operację czy ultradźwięki. A poza tym trzeba to przecierpieć. Na moją sugestię, że może kolejna kroplóweczka? okazało się, że w planach był domięśniowy zastrzyk przeciwbólowy ale jak kroplówa mi pomaga to będzie kroplówa. Yeeey! Kolejne oczekiwanie i w końcu jest. Kroplówka trzy razy większa niż poprzednia! Po pół godzinie zassałem całość. Tutaj trzeba nadmienić, że ludzie pracujący na pogotowiu (mam na myśli sanitariuszy) są niesamowici. W pokoju gdzie wszyscy trafiliśmy, leżą ciężkie przypadki, starsze panikujące babcie („Panie! Dawaj ten podsuwacz bo na łóżko wam narobie!”) i kilka lżejszych (duszności, zasłabnięcie itp). Wszystkimi trzeba się zająć, a stosunek pacjentów do pielęgniarzy wynosił na oko 15:2. Przez cały ten czas uwijali się jak mrówki, z uśmiechem, nie pyskując, odpowiadając z humorem (np. na powyższą babcię ” Już lecę moja królowo, a jak Pani skończy to idziemy na dyskotekę” itp.) W pewnym momencie jak już ketanol w kroplówce zaczął działać, miałem niezły ubaw i podziw dla tego całego cyrku. Myślę, że takie podejście dużo daje pacjentom i ogólnie wpływa dobrze na atmosferę. Większość pacjentów także wyglądała na rozbawionych i zadowolonych mimo, kroplówek, i innej aparatury podłączonej do siebie. Tak trzymać chłopaki!

    Całość zajęła trochę więcej niż 3 godziny, ale po ustąpieniu bólu było mi już wszystko jedno. Dostałem na recepcie jeszcze ketonal w tabletkach, więc mogłem poczuć się bezpieczny :) Po drodze zakupiliśmy mnóstwo wody, która w siebie usilnie wmuszałem i co chwila oddawałem przepukując nerkę. Noc upłynęła w miarę spokojnie, następny dzień także (po zażyciu ketonalu, ale jednak). W niedzielę czułem się na tyle dobrze (od rana żadnych drugów), że wybraliśmy się do sklepu no i wtedy klops, albo rozchodziłem jakoś tą nerkę albo przyszła moja pora, ale do domu wracaliśmy dość szybko. Fakt, że przez ostatnie dni się oszczędzałem widać na nerce nie zrobił wrażenia żadnego. O dziwo po zażyciu moich tabletek ratunkowych szybko minęło wszystko, tendencja widać pozytywna, ale poniedziałek postanowiłem odpuścić.

    Poniedziałek upłynął mi na koncentrowaniu się na kolejnych litrach wody i lataniu do kibla. Skutek niezły bo piszę posta we wtorek, a od niedzielnego popołudnia nie wziąłem, żadnej tabletki. Nerkę co prawda czuję, że jest, ale jakby to określić to bardziej takie echo bólu obecnego przez ostatnie 4 dni. Disaster Recovery siebie określam na 80% :)

    W całym tym zdarzeniu są także pozytywne aspekty. Dowiedziałem się że pozostałe narządy wewnętrzne są w stanie idealnym. Wykorzystałem trochę haraczu płaconego co miesiąc ZUSowi ;) Przekonałem się, że służba zdrowia to nie źli ludzie tylko system i biurokracja jest zła. Spędziłem co prawda bolesne ale 4 nie przerwane dni z Tośką :) Nadrobiłem trochę zaległości serialowych (Fringe, Terminator – Sarah Connor Chronicles, Dexter sezon 3). Niestety Disaster Recovery z domeną Windowsową ciągle leży :/




    © odwiedź stronę http://maciejewski.org po więcej fajnych postów!

    Fun

    Hazard blogowy.

    Nigdy nie byłem podatny na hazard. Właściwie w całym swoim życiu przegrałem tylko 20 zł na zakładach bukmacherskich co mnie skutecznie zniechęciło do takich rozrywek. Jakiś czas temu jednak wywiązała się taka oto dyskusja z Lamą na ircu:

    (niestety jakaś pomroczność jasna albo to był pierwszy dzień używania Acer Aspire One – o którym później – więc literówka na literówce :/ ale zostawiam w oryginale)

    12:13 <lama`> teraz niech uptajma nabije ze 100 dni chociaz
    12:13 <cancer^> hehe po co ?
    12:13 <cancer^> wzesniej wyjdzie 5.0 stable
    12:14 <lama`> lol
    12:14 <lama`> jasne
    12:15 <lama`> jestem gotyw przyjac zaklada ze windows 7 uzyska status RTM przed pojawieniem sie ISO z netbsd 5.0
    12:26 <cancer^> hehe
    12:26 <cancer^> nie jestem w temacie windows 7
    12:26 <cancer^> wiec nie wiem kiedy jest planowany release
    12:31 <lama`> jesien 2009 pewnie
    12:31 <lama`> pozna
    12:31 <lama`> czyli rok co najmniej
    12:47 <cancer^> no to skolonny bylbym sie zalozyc ze netbsd 5.0 bedzie szybciej :)
    12:51 <lama`> haha
    12:51 <lama`> ok
    12:51 <lama`> jak zrobie bloga
    12:51 <lama`> zrobimy oficjalny zaklad pomiedzy blogami :>
    12:51 <lama`> PRZEGRASZ! :P
    12:51 <lama`> tylko co mialby zrobic przegrany? :P
    13:43 <cancer^> przekieorwac traffic ze swojego bloga na drugiego ;)
    13:46 <lama`> cos smieszniejszego :>
    13:46 <lama`> ale to moze byc z jakims obrazkiem :>
    13:47 <cancer^> ok
    13:49 <cancer^> no to masz temat na pierwszy post :)
    13:49 <cancer^> zaklad :)
    13:49 <lama`> ok
    13:50 <lama`> tygodniowe przekierowanie traffiku po wyswietleniu jakiegos obrazka :>
    13:50 <cancer^> tzn jak by to mialo wygladac?
    13:54 <lama`> wchodz sie na cancer.pl i tam jakis obrazek przygotowany przezemenie bo przegrasz
    13:54 <lama`> i po 10 sekundach redirect na llama.pl
    13:54 <lama`> albo innaczej
    13:55 <lama`> moze trzeba bedzie podstawic stronke ze zostala shakowana przez turkish hakerow i wyjasnienia dopiero pozniej? :P
    13:56 <cancer^> no dobra :)
    13:56 * cancer^ sie zastanawia czy nie straci za duzo na tym jak przegra hehe
    14:01 <cancer^> Wiek domeny :4 lata, 185 dni
    14:01 <cancer^> nie wiedzialem ze tak dlugo ja mam juz :)

    Jak widzicie odważnie stawiam czoła propagandzie Microsoftu i bronię honoru NetBSD ;) A że już mamy 5_BETA to szanse są duże!

    Oficjalnie więc przy pomocy tego posta przyjmuję zakład!



    © odwiedź stronę http://maciejewski.org po więcej fajnych postów!

    Family / Rodzina

    Co tam u młodzieży?

    Pamiętacie Tosię? Dawno jej tu nie było. 22 listopada 2008 był dniem specjalnym – pierwsze urodziny!

    Rok z Tosią za nami. W międzyczasie oprócz dobijania do swojego pierwszego roku Tosia nauczyła się:

    CHODZIĆ (już w 11 miesiącu!)

    ROBIĆ UŻYTEK Z CHODZENIA I SKRADAĆ SIĘ ;)

    POKAZYWAĆ JAKA JEST DUŻA

    POMAGAĆ TACIE WE WSZYSTKIM NP. PRZY SKŁADANIU SWOICH ZABAWEK

    SAMA SIĘ BAWIĆ AMBITNYMI ZABAWKAMI

    WYGŁUPIAĆ SIĘ Z TATĄ I MIEĆ RADOCHĘ Z MOCNYCH WRAŻEŃ :)

    Na ostatnim zdjęciu widać także wspaniałe uzębienie mleczne ;)




    © odwiedź stronę http://maciejewski.org po więcej fajnych postów!

    NetBSD

    Linux+ 11/2008

    Nowy wpis po równo miesiącu od ostatniego, już nawet nie będę się usprawiedliwiał tylko od razu do rzeczy….

    Wpadło mi w rękę jakiś czas temu pisemko LINUX+ wydawane notabene przez to samo wydawnictwo, które wydaje opisywany na tym blogu BSD Magazine (#1, #2, a #3 leży na biurku i także czeka na zrecenzowanie), czyli wydawnictwo Software. Co do samego pisma odsyłam do pierwszego wpisu o BSD Magazine, gdyż layout i wszystko co z nim związane jest bardzo podobne. Piszę w ogóle o Linux+ ponieważ miałem zamiar opisać co nie co o konsoli i narzędziach które są pomocne w codziennych czynnościach, ale okazało się, że w tym numerze Linux+ pojawił się właśnie taki artykuł, tak że polecam :) Sam magazyn można zasubskrybować jako newsletter więc możecie się zaznajomić co i jak w konsoli można zrobić. Artykuł jest obszerny i napisany językiem dla początkujących więc nie powinno być problemu ze stosowaniem opisanych tam narzędzi w praktyce. Autor wziął sobie do serca temat i jest opis nawet oglądania filmów i zdjęć w konsoli. Bardziej to ciekawe niż praktyczne, no ale można. Polecam za to zwrócić uwagę na przeglądarki tekstowe, sam używam elinksa do pisania notatek na tym blogu, oraz do czytania dokumentacji, naprawde bardzo wygodna i szybka rzecz. Z komunikatorów zamiast EKG czy Fincha w polskich realiach skupiłbym się raczej na EKG2 dlatego że można w nim uruchomić wszystkie popularne protokoły czyli GG, Jabber i Tlen. Przy okazji czytania o moc – programie do puszczania muzyki z konsoli przypomniało mi się jak to za czasów area47.org czyli mojej sieci blokowej używałem mpg123 jako budzika. W połączeniu z cronem i serwerem na HP Vectra (P2 400Mhz, 80 GB HDD, 512 MB RAM) dawało to niezłe rezultaty :) Z oprogramowania konsolowego które nie jest opisane w Linux+ dodałbym jeszcze gry oraz czytacza poczty. Nawet dzisiaj np taki ADOM to kawał pożądnego rpga, w który można przyciąć nawet w pracy i nikt się nie zorientuje że właśnie gramy ;) Warto dodać też do tego netris, bardzo prosty tetris pod konsolą, ale z możliwością gry po sieci, w trybie powiedzmy deatchmatch (jak zrzucisz linie to pojawia się ona u przeciwnika). Jeśli chodzi o pocztę w konsoli to liczy się właściwie tylko mutt. Właściwie poza oglądnięciem załączników umie to co inne graficzne programy pocztowe, a nawet o wiele więcej. Poza tym jest bardzo prosty w obsłudze, a po zainstalowaniu od razu gotowy do obsługi poczty systemowej dlatego używam go jako czytacza maili systemowych.

    Podsumowując jeśli świat poza X’ami dla Ciebie nie istnieje a chcesz go poznać odsyłam do opisu konsolowych narzędzi w Linux+, jest prosto i czysto napisane co i jak. A mi pozostaje poczekać jakiś czas aż temat znowu zrobi się na czasie wraz z nowymi programami lub ich wersjami i opisać tty’owy świat jeszcze raz :)



    © odwiedź stronę http://maciejewski.org po więcej fajnych postów!

    Ogólne

    Co tak tu cicho?

    Aloha!

    Pewnie właśnie zdziwiliście się, że w waszym czytniku RSS pod pozycją cancer’s blog pokazał się nowy wpis :) Tak, niestety miesięczna przerwa spowodowana jest natłokiem różnego rodzaju zajęć i wydarzeń. Brak czasu brzmi dość naiwnie, ale tak się stało, ze umyka mi on w zawrotnym tempie i coraz trudniej znaleźć kilka minut na napisanie czegoś sensownego. Ale po koleii.

    Wróciłem na studia! Decyzja o tyle planowana co nie co przyśpieszona przez zaborczych panów z WKU Gniezno gdzie teraz podlegam. Jakoś tak się stało, że dopadli mnie pod koniec maja i siłą chcieli wcielić do korpusu mięsa armatniego lub w drodze wielkiej łaski jako sanitariusza. Moje perypetie z WKU to temat na zupełnie inny post. Było trochę strachu i niepewności, ale ostatecznie jestem znowu studentem UAM w Poznaniu na wydziale Fizyki, kier. Informatyka Stosowana a WKU mówię papa :) Pozytywnie zaskoczyłem się, bo kiedy zaczynałem tam studiować więcej było zajęć z fizyki niż z Informatyki, a teraz dokładnie odwrotnie. Dodatkowo szczęśliwie złożyło się, że mam zajęcia z systemów wbudowanych – a w szczególności sterowniki PLC, które w firmie spełniają bardzo ważną rolę, natomiast serwis tego jest utrudniony, więc pokładam w tym dość duże nadzieje na przyszłość. Póki co odświeżam wiadomości o Assemblerze na DSM-51.

    Drugim powodem ciszy było trochę więcej pracy w firmie (wspomniane już PLC + PC do wizualizacji które coś ostatnio szwankują). Z programem do obsługi produkcji to zupełnie inna historia, a właściwie z modułem do zarządzania wagą, który łączy się do maszyny odpowiedzialnej za produkcję. Wyobrażacie sobie program, który nie ma agsolutnie oprogramowanych żadnych błędów? Jedynie co widać to ikonka od sieci z przeciętym kablem. Ale czy to wogóle fizycznie sieć niedziała, czy zablokowany profil, czy nie ten user czy złe hasło to jedynie można wywnioskować ze szklanej kuli, której akurat nie posiadam. Pozatym dopadła mnie zmora Administratorów, robota papierkowa w związku z audytem supervisora z USA. Warto wspomnieć także o gruntownych porządkach w serwerowni. Dostaliśmy od Netii światłowód, w naszych szafach nie było już ani jednego U wolnego, dlatego Netia wstawiła nam za darmochę szafę 42U a sami wykorzystali z niej 2U z czego 1U to półka …. Anyway mamy dodatkową szafę :) Miejsca w serwerowni za to dodatkowego nie mieliśmy i trzeba było wszystko przearanżować i trochę uporządkować.

    Tak wyglądała przed, w trakcie i po porządkach.

    Trochę pajączków trzeba było porobić, bo kable za krótkie, ale wkrótce przyjadą korytka i dłuższe kable i będzie pięknie :) Bez pajączków firma by nie ruszyła a to niedopuszczalne. Cała operacja zabrała nam czas od godziny 17 do 23. Ale wszystko wstało od pojedynczego uruchomienia, yaaay ! ;)

    Tak więc tak to się umnie dzieje aktualnie, ale obiecuję poprawę :) W najbliższym czasie recenzja BSD Magazine #3 z DVD NetBSD 4.0 + duuuużo paczek. Wczoraj zainstalowałem na R50 i KDE z paczek to nawet nie minuta instalacji, jak narazie jestem zadowolony.




    © odwiedź stronę http://maciejewski.org po więcej fajnych postów!

    Family / Rodzina

    Dlaczego mam lepsze poranki niż inni?

    Właśnie, pytanie może przewrotne i egoistyczne, ale niedawno jechałem pociągiem do pracy z powodu wyjazdu na imprezę firmową i zamiast auta musiałem wybrać inny środek lokomocji. Ostatni raz pociągiem jechałem kilka lat temu i to jakimś ICkiem czy ECkiem do Warszawy, w klimatyzowanym wagonie z kawą i ciastkiem gratis :) Natomiast podmiejski dojazd do Poznania to zupełnie inna bajka. Akurat jestem w tej dobrej sytuacji, że dworzec mam tak blisko, że minuta wystarczy na dojście do pociągu, więc nieprzyjemne uczucie wyjścia na zewnątrz kiedy jest zimno pominę. Pociąg oczywiście się spóźnił. Kasa biletowa nie czynna. Mimo oszacowania odległości i ludzi stojących na peronie, maszynista uparł się aby dowieźć swój skład na sam koniec betonowego peronu, czym nie ułatwił ani wysiadania bo ludzie musieli się cofać do przejścia, ani wsiadania bo zwyczajnie mnie minął. Mijając mnie nie zauważyłem konduktora, więc dobiegłem do ostatniego wagonu. Wsiadłem i zostałem przy drzwiach wejściowych ponieważ reszta wagonu była już zajęta, a właściwie zapier****** ludźmi jak sardynkami puszka. Nic dziwnego jak w czasie dojazdu do pracy puszczone są dwa pociągi w ciągu półtorej godziny. Gdzieś z oddali usłyszałem gwizdek konduktora i ruszyliśmy. Nie mogąc obrócić nawet stopy stwierdziłem, że nie będę fatygował się do konduktora po bilet, niech się sam tu przepchnie. Skutkiem takiego podejścia okazała się podróż za darmo :) Sama podróż upłynęła mi na wdychaniu zapachów coraz bardziej spoconych podróżnych, ocenianiu ile ktoś już jedzie po flegmie spływającej z ust, lub kurtki podczas snu, oraz słuchaniu siedemnastolatków jaka „dupa od angielskiego jest zajebista”, ile można motocyklem jechać ze Śródki do Nekli – „od Antoninka miałem cały czas dwie paki osiedziesiąt”, „ile win po 150 zł każde dało się zajebać bo kumpel pracuje w kuchni w jakimś hotelu”, o pogróżkach do rywala który startuje do dziewczyny na GG i inne takie popisy oratorskie. Ostatecznie to tylko 25 minut męczarni. Po dojechaniu do Poznania udałem się na przystanek autobusowy na szczycie hotelu Sheraton czyli kolejny kawałek do przejścia. Przyjazdy pociągów są tak skorelowane z przyjazdami autobusów, że spokojnie widzimy jak nam autobusy odjeżdzają. Czas oczekiwania około 10 minut, bilet profilaktycznie bo nie wiem co mnie czeka kupiłem na pół godziny – 3,60!. Autobus także się spóźnił aczkolwiek był w miarę pusty, że nawet usiadłem, do tego nowy czysty i schludny w porównaniu do tego żółtka na torach. Niestety ostatni kawałek trasy który ja pokonuję w 5 minut Grunwaldzką, autobusowi zabrało około 20 jadąc równolegle Bukowską gdzie są korki. Tak więc dotarłem spóźniony ale szczęśliwy, że to tylko pojedyncza podróż a po pracy impreza. Jakbym musiał tak codziennie dojeżdżać i to w dodatku na jakąś monotonną linie produkcyjną to też bym chyba ciągle narzekał na świat i wszystko w koło. Z drugiej strony uwielbiam moje poranki. Jak kot ma zły dzień to pobudka o 4:40 bo łajza zeżarła całą nocną porcję jedzenia i trzeba jej coś dorzucić. Ale to bardzo miło za dwie minuty wskoczyć z powrotem pod ciepłą kołdrę :) Tosia, jak dla mnie idealną godzinę na wstawanie ma około 5:40. Rozespany razem z nią witamy dzień szerokimi uśmiechamy poczym następuje przewinięcie (najprostsze w całym dniu bo leży spokojnie :) i karmienie. Doszedłem już do takiej wprawy, że cała operacja jest bez zapalania światła, dlatego też Tosia zaczyna pić mleko i pod koniec zasypia. Leży pomiędzy nami, czasami się przekręci i się przytuli albo bawi włosami. I tak razem sobie usypiamy lub leżymy, a że pobudka była o 5:40 to o 6:40 już jestem na pełnych obrotach. Jak cała operacja się uda na 100% to dajemy z Tosią pospać mamie nawet do 8 bez budzenia jej :) Następnie wychodzę do samochodu przed drzwiami – luksus, jadę kilkaset metrów i już robi mi się cieplutko (uwielbiam ten fragment jazdy :), czasem przy okazji tankowania biorę sobie kawkę za dwa złote ;) (fragment o BP) i ruszam dalej. Mam już ciepło w aucie, ciepłą kawę, i przez cały czas gra mi Trójka, której program poranny jest dla mnie niedościgniony, poprzez swoją formułę dzwoniących słuchaczy, wyrazistych prowadzących i różnych cyklów np. opowiadających o ciekawych miejscach w Polsce, lub o wydarzeniach np. kulisy olimpiady w Chinach. Szczególnie polecam piątki gdy prowadzi Wojciech Mann, który nawet z przedstawienia prognozy pogody potrafi zrobić show. Wraz z Bartoszem Węglarczykiem i Piotrem Zarembą prowadzą też krótki ale z jajem komentarz polityczny – „Bez komentarza” :) Jeśli wyrobię się z wyjazdem około 7:00 to do pracy dojeżdzam w 35 minut omijając większość korków oraz bogatszy w wiedzę o najnowszych newsach, wiadomościach ekonomicznych i kursach walut (niestety kredyt na głowie ;). Tak pozytywnie nastawiony do dnia wjeżdżam na moje trzecie piętro, włączam laptopa i piszę tego posta :)




    © odwiedź stronę http://maciejewski.org po więcej fajnych postów!

    Family / Rodzina

    Galeria

    W weekend byliśmy w Koszalinie na ślubie kuzyna. Korzystając z ogrodu Pałacu Bursztynowego gdzie odbywało się przyjęcie weselne oraz z krótkiego pobytu nad morzem pstryknąłem kilka fotek, które to będą zaczątkiem galerii na blogu. Narazie uzyłem NextGen Gallery, zobaczę jak się będzie sprawowało :)

    P.S. z tym postem mogą dziać się różne rzeczy zanim nie naucze się obsługiwać galerii ;)




    Related Posts with Thumbnails

    © odwiedź stronę http://maciejewski.org po więcej fajnych postów!

    Add your widget here